8.1 Medykalizacja kondycji ludzkiej

    Mit psychoterapii z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

mity   Czy naprawdę jesteśmy aż tak słabi, że w obliczu jakiejkolwiek niepewności życiowej potrzebujemy opieki psychologicznej? Czy przypadkiem również u nas, tak jak w Ameryce, nie zaczyna obowiązywać etyka terapeutyczna dla której wystarczy, by jakieś dziecko było trochę żywsze i bardziej roztargnione, by od razu przyczepiano mu etykietę dotkniętego „zespołem niedoboru uwagi z hiperaktywnością (ADHD)”?
   Co powiedzieć o uczniach, którzy przygotowując się do egzaminu dojrzałości, mówią że są „zestresowani” dlatego że uczyli się w ciągu roku średnio godzinę dziennie, i wokół których zbierają się tłumnie rady psychologów, jeśli nie dietetyków i lekarzy? Co znaczy branie pod opiekę kobiet jeszcze przed porodem na wypadek „depresji poporodowej”, wpisując prewencyjnie ów naturalny fenomen rodzenia dziecka, w kontekst graniczący z patologią? Czy naprawdę urlopowani i zwolnieni z pracy, by uniknąć rodzinnych dramatów, potrzebują opieki psychologa, a nie o wiele prościej, nowego miejsca pracy?
   Co znaczy owo ciągłe odwoływanie się do terminów: „syndromu lęku uogólnionego (GAD)”, by powiedzieć że ktoś nadmiernie się przejmuje, „syndromu niepokoju społecznego” by powiedzieć, że ktoś jest nieśmiały, czy „fobii społecznej”, by powiedzieć że ktoś jest skryty albo „syndromu zmiennego niepokoju” w odniesieniu do kogoś kto nie wie czym się przejmuje?
   Z badań przeprowadzonych przez Franka Furedi,1 węgierskiego socjologa wykładającego na Uniwersytecie Kent w Canterbury, wynika że w latach siedemdziesiątych słowo „syndrom” nie występowało ani w gazetach ani na salach sądowych. W roku 1985 pojawiło się w dziewięćdziesięciu artykułach, w 1993 w tysiącu, a w 2003 w ośmiu tysiącach artykułów czasopism i periodyków.
   Nie mówiąc o „poczuciu własnej wartości” terminie nieznanym w latach siedemdziesiątych a dzisiaj rozpowszechnionym w mediach, szkole, służbie zdrowia, w miejscu pracy i języku codziennym, do tego stopnia że jego brakiem /poczucia własnej wartości/ tłumaczy się niepowodzenia w szkole, w życiu zawodowym, depresję wewnątrz-rodzinną, młodzieżowe skłonności do alkoholu i narkotyków oraz próby samobójcze.
   Również „trauma” przestała być więcej słuszną, fizjologiczną reakcją emocjonalną na bolesne lub szokujące wydarzenie, by stać się źródłem postępującego życiowego nieprzystosowania warunkując w ten sposób cały jego przebieg, uzasadniając tym samym potrzebę opieki terapeutycznej. czytaj dalej »

1) F. Furedi, Therapeutic Culture. Cultivating Vulnerability in an Uncertain Age (2004)

Filozofia i etyka

    ustęp drugi z książeczki „Io mangio vegetariano” di Nicla Vozzella

   Pierwszą przesłanką za wegetarianizmemwegetarianizm jest ta etyczno-filozoficzna opierająca się na holistycznej koncepcji Wszechświata, w którym wszystkie żywe istoty są połączone między sobą i gdzie z dobrego samopoczucia i zdrowia jednego wypływa i wyrasta dobre samopoczucie drugiego. Nie jest to wyłącznie animalistyczny wątek, o czym można by błędnie sądzić, lecz nawiązuje do dużo szerszej i głębszej koncepcji jaka opisuje świat za pomocą fraktala zdolnego ukazać w każdej swej najmniejszej części „pełny i nieskończony” obraz całości.
   Filozoficzne podstawy podejścia wegetariańskiego mogą zatem zostać umiejscowione w głębokiej świadomości owego nieskończonego podobieństwa oraz w percepcji równowagi utrzymującej przy życiu planetę zamieszkiwaną przez człowieka.* Wynikiem takiej holistycznej koncepcji świata jest porzucenie antropocentrycznego widzenia oraz interpretacji rzeczywistości.
   Przesunięcie człowieka ze środka świata na pozycję równą innym istotom żywym, sprawia że te nabierają godności i znaczenia; tak oto zmiana paradygmatu w prosty i naturalny sposób pozwala poczuć się częścią uniwersalnej wspólnoty i zająć się tym, by pozostała w równowadze.


   Biocentryzm i antropocentryzm


   Omawiając filozofię leżącą u podstaw wegetarianizmu, należy przystaną̧ć nad koncepcją równowagi :)
   Świat trwa dzięki równowadze, lecz nie jest to równowaga statyczna, ponieważ wszystko ulega ciągłym i nieustannym przemianom. Z tego powodu niezwykle ważnym jest, by człowiek potrafił harmonizować własne przemiany i uczestniczyć w Uniwersum nie zakłócając jego dynamicznej równowagi.
   Jeżeli owa wizja na pierwszy rzut oka może kojarzyć się z New Age, w rzeczywistości mówimy o czymś mało ezoterycznym a bardzo konkretnym, bo jeżeli w danym systemie wszystkie pojedyncze części współdziałają ze sobą, zaburzenie działanie niektórych z nich, przynosi szkodę całemu systemowi. czytaj dalej »

* świadomość ta związana jest z hipotezą Gai
   Wspomnieliśmy o biocentryzmie: spójrzmy pokrótce czego dotyczy.
   Biocentryzm jest filozofią życia, jaka pozwala nam ludziom osiągnąć zdrowie i harmonię dzieląc ją z wszystkimi innymi formami życia: zwierzętami, roślinami (w nowej klasyfikacji organizmów nie pomijamy oczywiście grzybów :)
   W przeciwieństwie do tego antropocentryzm, stawia człowieka w centrum wszechświata usprawiedliwiając każdy sposób utrzymania go w dobrym zdrowiu, nawet jeśli wymaga to poświęcenia innych gatunków. Bardzo często dobro człowieka, chociaż lepiej mówić „względne dobro”, jest osiągane kosztem nie tylko zwierząt ale również roślin, gleby, wody i powietrza – całej planety; antropocentryzm wszystko oddaje do dyspozycji człowieka, i tak środowisko w jakim żyje zostaje złupione.
   W takiej perspektywie celem biocentryzmu jest odzyskanie przez człowieka harmonii z tym co go otacza na drodze osłabienia przekonania, iż jest on istotą stojącą w centrum stworzenia (jej koroną), oraz ugruntowania przekonania, że stanowi część systemu, i że w próbach utrzymania się przy życiu nie powinien posuwać się do grabieżczej postawy wobec środowiska, wykorzystania śmierci innych stworzeń, lecz że powinien budować swą przyszłość na głębokiej bio-harmonii.
   W kwestii odżywiania, wizja antropocentryczna akceptuje każdą metodę hodowli i uprawy, usprawiedliwia masowy ubój zwierząt i niszczenie środowiska ze względu na rozwój przemysłu spożywczego. Pierwszy krok w stronę porzucenia wizji antropocentrycznej, może zostać dokonany poprzez wybór pożywienia biologicznego, sezonowego, możliwie pełnowartościowego, pozbawionego konserwantów, barwników i innych chemikaliów, świeżego i wyprodukowanego w najbliższej okolicy.
   Możecie zmieniać świat z każdym kęsem.

wielki sen

    fragment Czuang-tsy

przesuń się poza noc i dzień, zaciśnij w garści przestrzeń i czas, zanurz się w kosmicznej harmonii, odepchnij zamieszanie i niepewność. tłum ludzi trudzi się i łapie zadyszkę, święty jest sobie prosty i próżny. kontempluje dziesięć tysięcy lat, a te tworzą jedną całość; wszystkie dziesięć tysięcy stworzeń akceptuje go, w ten sposób zbierają się razem.
   skąd wiem, że kochać życie to nie błąd? skąd wiem że nienawidzić śmierć, to nie postępować niczym młodzieniaszek, który zagubił się i nie wie jak wrócić do domu.
   piękna Khi, córka strażnika granicy Ai, znalazłszy męża w państwie Khin płakała i zalewała się łzami, aż zamókł jej kołnierz sukni, lecz po tym jak dotarła do królewskiej rezydencji i dzieląc alkowę z królem zjadła mięsa zwierząt roślinożernych, zawstydziła się, że płakała.
   skąd wiem że ten kto umarł, nie wstydzi się swego przywiązania do życia? jest taki kto śni o zabawie, a o poranku marudzi i płacze; jest i taki kto we śnie lamentuje i płacze, Zhuangzizaś o świcie wyrusza na łowy. śniąc nie wiemy, że śnimy, a czasem śnimy, że śnimy; tylko po przebudzeniu wiemy, że byliśmy we śnie. i tylko przy okazji wielkiej pobudki dowiemy się, że wszystko to, nie było niczym innym jak snem. głupcy sądzą, że są na jawie i że wiedzą dokładnie czy książętami są czy owczarzami. cóż za nieprzydatna pewność! przecież ty i ja śnimy. a snem również, że mówię, że śnisz.

8.2. Remedium farmakologiczne

    Mit psychoterapii z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

mity   Nic przeciwko przepisywaniu leków psychotropowych, jeżeli życie obarczone jest za dużym cierpieniem, lecz dawać Prozac dzieciom, by usunąć obawy rodziców spowodowane ich smutkiem albo Ritalin, kiedy rozrabiają lub wydają się nadaktywne, myślę że odpowiada to bardziej potrzebom rodziców, którzy chcą widzieć swoje dzieci brykające wtedy gdy jest im to miłe albo grzeczne i ciche, gdy po powrocie z pracy niczego innego sobie nie życzą niż wyzerowania problemów, w najwyższym przypadku tego, co zwykle nazywamy „daniem spokoju”.
   Opuszczone przed telewizorem, bombardowane okrutnymi scenami dzieci (oblicza się, że średnio podczas trzygodzinnej telewizyjnej sesji można być świadkiem dziesięciu zabójstw) pozbawione, bo nie zdążyły jeszcze ich nabyć, koniecznych mechanizmów do emocjonalnego przetrawienia samotności łatanej inwazyjną medialną papką – oczywiście że w takiej sytuacji dzieci stają się smutne, a wtedy elegancka kapsułka Prozac, by je rozruszać, uczynić żywszymi jak również, nie wiadomo dzięki jakiemu równaniu, bardziej inteligentnymi. Jednak głębia dziecięcej duszy pozostaje niepewna. Przenikający je na wskroś stan opuszczenia, bez nadziei emocjonalnie ugruntowanej we wiarygodnym kontakcie, nie pozwala im uformować owego ciepłego zalążka, który jeśli dobrze utwierdzony w dzieciństwie, jest najlepszą obroną przed pułapką depresji.
   Lecz czym jest depresja? Jest stanem duszy pojawiającym się gdy otaczający nas świat nie ma nam więcej nic do powiedzenia, a świat wyobraźni, ten z naszych snów i zamierzeń, milknie owinięty ciszą tak głęboką i nieprzeniknioną, by uniemożliwić nawet najbardziej nieśmiałe spojrzenie w przyszłość.
   Zrozumiałe, że taki stan może pojawiać się w wieku dojrzałym i podeszłym, kiedy teraźniejszość powtarza monotonię już przeżytego, a przyszłość wydaje się przyjmować nierzadko rytm nieodwracalnej przeszłości. Lecz jeśli dotyka on dzieci, które nie mają przeszłości do wspominania a tylko przyszłość do rozwinięcia, albo młodzieży, która w całym rozgardiaszu jakim się otacza, nie znajduje motywu by dalej żyć z usprawiedliwioną ich wiekiem odrobiną uciechy – to naprawdę robi wrażenie.4
   W takiej sytuacji niepokoi bardziej nie to, że amerykańska agencja farmakologiczna autoryzowała użycie Prozacu w kuracji dzieci i młodzieży w depresji, lecz czytaj dalej »

4) odnośnie patrz: U. Galimberti, L’ospite inquietante. Il nichilismo e i giovani, Feltrinelli, Milano 2007

żyjąc w ukryciu

fragment Chuang Tzu

Lieh Yü-k’ou zmierzał do Kh’i. w połowie drogi jednak zawrócił. napotkawszy go Po-hun Mou-jên zapytał:
   — dlaczego idziesz z powrotem?
   — przestraszyłem się – odpowiedział Lieh.
   — czego się przestraszyłeś?
   — jadłem w dziesięciu gospodach, a w pięciu obsłużono mnie w pierwszej kolejności.
   — i tego się przestraszyłeś? – zapytał Po-hun.
   — moja szczerość chyba nie jest w najlepszym stanie. kiedy wewnętrzna strona siebie nie jest naprawdę wolna, ciało błyszczy na zewnątrz, a to podbija serca ludzi. w konsekwencji owi karczmarze byli mniej uprzejmi względem starszych wiekiem, a podobny brak porządku stwarza problemy. karczmarze zarabiają na handlu potrawami i rosołem: ich zysk jest pośledni a ich władza znikoma. jeśli tego rodzaju ludzie traktują mnie z respektem, o ile bardziej pan dziesięciu tysięcy wozów wojennych, którego osoba zajęta jest sprawami państwa i którego wiedza wyczerpuje się w zarządzaniu. tego się przestraszyłem.
   — doskonała uwaga! – wykrzyknął Po-hun Mou-jên – lecz bądź czujny, inni i tak szukać będą w tobie wsparcia.
   rzeczywiście, niewiele później przed drzwiami Lieh Yü-k’ou zebrała się spora ilość butów (petentów, którzy boso składali mu wizytę). na ten widok Po-hun Mou-jên przystanął przed wejściem z ręką wspartą na kiju i po chwili poszedł sobie bez słowa… odpowiedzialny za anonsowanie gości sługa doniósł o tym natychmiast Lieh Yü-k’ou, który poderwał się i nie zakładając butów wybiegł za nim boso. dogonił go przy furtce mówiąc:
   — panie! dlaczego nie udzielisz mi rady?
   — za późno – odpowiedział tamten. – zresztą już ci powiedziałem, że inni szukać będą twego wsparcia, mimo to nie byłeś w stanie sprawić, by tego nie robili. w jaki sposób ich tu ściągnąłeś? widocznie wydałeś się im człowiekiem nadzwyczajnym. po co mam mówić, że burzysz i mieszasz swoje oryginalne wartości.
   — nikt spośród przychodzących do ciebie nie mówi ci nic ważnego. ich kiepskie gadki to tylko trucizna. nikt z nich nie jest oświecony, nikt przebudzony: czy ci ludzie mogą ci być w jakikolwiek sposób przydatni?taoizm
   — trudzi się ten kto potrafi, a ten kto wie, kaleczy się. natomiast ten kto pozbawiony jest umiejętności w niczym nie jest pożądany; je by napełnić brzuch i porusza się dla przyjemności dryfując niczym łódka spuszczona z cumy. to człowiek, który będąc pustym zmierza tam, dokąd mu się chce.

8.3. Remedium psychoanalityczne

    Mit psychoterapii z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

mity   Po trzydziestu latach praktyki analitycznej, Robert U. Akeret, amerykański psychoanalityk uczeń Rollo May’a i Ericha Fromma, zdecydował zawiesić swoją aktywność i wyruszył w podróż by odnaleźć niektórych swoich pacjentów sprzed lat, zobaczyć jak się mają, jakie życie prowadzą, i by stwierdzić czy analiza dokonała coś w ich życiu.
   Po przebyciu wielu kilometrów autostrad krzyżujących się wzdłuż wybrzeża Atlantyku, Robert Akeret trafił do Naomi, ślicznej Żydówki z Bronxu która uważała się niegdyś za andaluzyjską tancerkę flamenco. Niewielkie delirium pomocne w przetrwaniu? Albo piękne rozszczepienie osobowości będące mniej więcej tym samym, ponieważ neuroza i psychoza nie są niczym innym jak ekstremalnymi sposobami, by pomimo wszystko żyć jakoś na świecie. Naomi przestała uważać się za tancerkę, lecz bez tego alternatywnego świata w jakim mogła się schronić, zaczęło narastać w niej począwszy od złego traktowania matki, nigdy naprawdę nieugaszone poczucie nienawiści do samej siebie.
   Potem nastąpiło spotkanie z Sethem cierpiącym kiedyś na okrutne fantazje seksualne dotyczące śmierci, jakie skutecznie uniemożliwiały mu przeżycie normalnego miłosnego związku. Po kilkunastu latach w których czuł się silniejszy, szczęśliwszy, bardziej pozytywny, Seth wpadł jednak w głęboką depresję, jaką tylko upływ czasu był w stanie częściowo zaleczyć.
   Co powiedzieć w dalszej kolejności o Charlesie, cyrkowym treserze niebezpiecznych zwierząt, przenikniętym na wskroś erotyczną obsesją, jaka czyniła z niego beznadziejnie zakochanego w białej niedźwiedzicy? Albo o Saszy, który ogarnięty obłędem seksualnym, stracił inspirację literacką? Żaden z nich, pisze Akeret, nie czuł się znacząco lepiej w porównaniu z czasem gdy spotkał ich po raz pierwszy. Charles przestał kochać się w niedźwiedzicy, lecz przy okazji stracił zainteresowanie wszystkimi innymi aspektami swego życia, gdy tymczasem Sasza mówiąc że czuje się niby dobrze, twierdził jednak iż wolał czas gdy czuł się nieszczęśliwy lecz z pasją, od obecnego stanu głupiego zadowolenia. czytaj dalej »

8.4. Słaby punkt ludzkiej natury

    Mit psychoterapii z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

   Być może cierpienie, jakie od czasu do czasu naznacza życie ludzkie, nie jest koniecznie patologią domagającą się zawsze reakcji farmakologicznej czy psychoterapeutycznej. Może jest tylko objawem owej słabości, jaka zgodnie ze starożytną grecką wiedzą stanowi część natury ludzkiej. Czytamy na ten temat u Platona:

Pewnego dnia Zeus chcąc ukarać człowieka, lecz tak by go nie zniszczyć, podzielił go na dwoje. Od tamtej pory każdy z nas jest symbolem człowieka, połówką poszukującą drugiej połówki. [...] Następnie, by uleczyć antyczną ranę, po tym jak ją zadał, wysłał Zeus Amora, przyjaciela człowieka wśród bogów i lekarza przywracającego do pierwotnego stanu. Jednocząc to co podzielone, Amor próbuje uzdrowić naturę ludzką.15

   Tak oto Platon łamie dychotomię: zdrowie/choroba, by ranę i tkwiący w niej słaby punkt wskazać jako naturalny stan człowieka. Jesteśmy podatni na zranienia przez sam fakt, że jesteśmy wstawieni na świat gdzie, jak mawiał Galen, nasze ciało w swoim materialnym zaczynie (mīxis) i w swojej genetycznie zdeterminowanej czasowości (krasīs) doznaje wpływu otoczenia fizycznego i społecznego, ich darów jak i trucizn.16 Chcąc uczestniczyć w świecie trzeba dać się temu światu skazić, brak odporności stanowi zatem naszą kondycję, a /zadana u zarania/ rana jest naszym otwarciem na kontakt. Z tego powodu nie wolno mam patrzeć na zło* i ból jako na dezintegrację stanu zdrowia, ponieważ taki „stan” (zdrowia :) nie istnieje. Istnieje natomiast „dynamika” skażenia, bo jeśli świat nas nie dotyka /nie skaża/, znaczy po prostu że nas na nim nie ma.
   U ludzi pierwotnych, bardziej wyczulonych od nas na doświadczenie słabości, choroba miała znaczenie społeczne i jako taka była czymś, co można było wymienić w grupie. Antropolog J. Pouillon17 informuje nas na przykład, że w populacji Dangaleat choroba miała wartość inicjacji; nie można było zostać członkiem grupy, ani zdobyć jakiejkolwiek pozycji społecznej, jeżeli wcześniej nie było się chorym. Jako znak włączenia w grupę, choroba nie była przeżywana indywidualnie, lecz wymieniana jak wszystkie inne rzeczy, w owym symbolicznym porządku, jaki z każdego wydarzenia tworzył społeczną relację bogatą w znaczenie. czytaj dalej »

15) Platon, Uczta, 190 d – 191 d.
16) Galen, Ars medica.
* chorobę – male
17) J. Pouillon, Les Dangaleat, w “Nouvelle Revue de Psychanalyse, n.1, Paris 1974.