artemisja
I zatrąbił trzeci Anioł, i spadła z nieba gwiazda wielka, gorejąca jako pochodnia, i upadła na trzecią część rzek, i na źródła wód. A imię onej gwiazdy zowią piołunem: i obróciła się trzecia część wód w piołun, a wiele ludzi pomarło od onych wód; bo się stały gorzkie. APOCALYPSIS V.10.11
— co pijesz? – spytał znienacka Maciek i wyrwał mnie z zamyślenia.
— piołunówkę.
— piołunówkę? – skrzywił się – fuj, niedobre…
— niedobre, ale znaczące… – spojrzałem znad kieliszka. pracuję nad powiastką, w której ten piekielny trunek zagra rolę szarej eminencji, więc… – zmoczyłem usta w słodko-gorzkim likworze – przypominam sobie jak smakuje nasz rodowity absynt.
— jaki z tego absynt – Maciek zlekceważył stwierdzenie i odpalił cienkiego papierosa – ty chyba nie widziałeś prawdziwego absyntu.
— widziałem, widziałem. jeszcze w czasach, gdy zakazany był w Europie, wielokrotnie jeździłem do Czech z misją, bo tam można go było dostać. a były to poważne misje. wysyłali mnie symboliści :>
— jacy symboliści? – Maciek spojrzał na mnie, a potem na mój opróżniony przed momentem kieliszek.
— artyści symboliści, tacy co lubią uwalać się symbolicznie: nie byle jak i nie byle czym… szmuglowałem ten absynt co najmniej dziesięć lat – podniosłem głos na wiwat, bo zbliżyła się barmanka.
— pamiętam – potwierdził Maciek – ale piołunówki bym w to nie mieszał. za słaba.
— za słaba?? zależy pod jakim względem. prawda, czeski absynt ma 70%, a piołunówa tylko 40%, ale zważ proporcje piołunu do alkoholu, bo to chyba bardziej istotne, myślę że piołunówka ma więcej ziołowej trucizny… postaw mi jeszcze jedną. – dorzuciłem niby od niechcenia. tak samo od niechcenia /ale nie na niby :>/ Maciek zwrócił się do obsługującej Kasi – nalej mu jeszcze jedną.
— dziękuję – odkłoniłem się darczyńcy wieloznacznie :>
Kasia postawiła przede mną kolejną, słodko-gorzką, a ja wróciłem do tematu – więc uważam… że to właśnie w piołunówce przetrwał duch prawdziwego absyntu, tego którym upijali się dziewiętnastowieczni… symboliści, ponieważ potem, gdy absynt został zakazany, przed utratą czci piołunówkę uchroniła kamuflowana nazwa.
— nie, nie. spiskowa ta twoja teoria – Maciek uśmiechnął się nieprzekonany. – dobrze znam absynt i piołunówy bym z nim nie równał. dobry absynt naprawdę działa…
— zwłaszcza na kacu, nie? – wtrąciłem golnąwszy łyczka – kac po absyncie jest psychodeliczny, nieprawdaż? ale to samo po piołunówce… a jaki obłęd powoduje na bani! trzeba tylko więcej wypić, zaufaj mi. raz pod wpływem piołunówki dostałem takiej korby, że biegałem po Plantach, po czworakach za napotkanym psem, i szczekałem.
— a piękny ten pies przynajmniej był?
— podobno tak, mówili znajomi, że biały labrador, zresztą trochę go pamiętam – zerknąłem ze zgrozą na stojący przede mną alkohol. – między innymi o tym będzie powiastka, do której się przymierzam.
— czyli teraz robisz próbę tematu?
— dokładnie, piszę coś w rodzaju wstępu. chodzi mi o zarysowanie kontekstu… szukałem dzisiaj w necie ciekawostek… wiesz, że dawniej piołunu dodawano do atramentu? chroniono w ten sposób książki przed myszami. używano go także jako broni chemicznej. to była tatarska sztuczka. w rzeczce, powyżej wodopojów wroga, moczono duże ilości macerowanego piołunu. podobno konie są bardzo wrażliwe. napojone taką zatrutą wodą, były wyłączone z walki, a ludziom też pewnie się udzielało… szalej taką nazwę dawniej nosił piołun.
— no tak, z tego powodu absynt zakazano – wtrącił Maciek ze znawstwem /w sensie: ty mi tutaj banałów nie wciskaj :>/.
dopiłem słodko-gorzką banieczkę i postanowiłem zakończyć temat, jeszcze tylko jedno pytanie.
— a wiesz, jak nazywa się piołun po łacinie?
Maciek przecząco kiwnął głową.
— artemisia absinthium.
— jak?
— artemisja…
— to dlatego absynt jest ulubionym trunkiem bohemy :>
obrazki powyżej: Pablo Picasso „arlekin i jego przyjaciółka” oraz Edgar Degas „absynt”