chroniony hasłem: hard cyrk

u M.Cyzia - powiastka wigilijna

wpisz hasło

chroniony hasłem: kaktus

wpisz hasło

instytut

ojciec przy stole z gazetą, okulary ma zsunięte na czubek nosa… piątek wieczór. w kuchni słychać tykanie zegara. cisza.
— co to jest? – odzywa się z nagła.
patrzę a on poprawia okulary, ustawia gazetę lepiej, pod światło i zdziwiony czyta głośno.
— instytut badań jądrowych…
— instytut badań jądrowych? – powtarzam, bo nie rozumiem.
— no właśnie – odpowiada – co to jest? – gestem zwraca uwagę na gazetę – czytam właśnie w naszej, lokalnej, o tu – wskazał palcem dział ogłoszeń – anons: Instytutu Badań Jądrowych, przy ulicy Ogrodowej… – spojrzał na mnie znad okularów – …słyszałeś coś o tym?

zaprzeczyłem, nic mi o takim projekcie nie było wiadomo i też trochę się zdziwiłem… to było w okolicach 89 roku: czasy Okrągłego Stołu, kilka lat po Czarnobylu… świeża była jeszcze pamięć unoszącej się w powietrzu chmury radioaktywnej, więc do tego rodzaju nuklearnych niusów podchodziło się zrozumiałym dystansem :>
— instytut zaprasza od 22-ej do rana… – ojciec doczytał i zawiesił głos. zmrużył oczy. po ustach przepełzł mu uśmieszek… chyba coś sobie przypomniał. skojarzył fakty. kumpel mówił niedawno, że w Ustroniu otworzyli burdel… jak na tamte czasy była to informacja dosyć huczna. za komuny tego typu interesy były zakazane. prostytucja? nie miała prawa… w ustroju sprawiedliwości społecznej ?:> najstarszy zawód w ogóle nie istniał…
najstarszy zawód… miłosny.

moravska i hašlerky

jesteśmy w Schengen. zniesiono granice. a to dla Cieszyna rzecz niesamowita. dotąd miasto i cały region był nienaturalnie podzielony. granicę na Olzie ustanowiła arbitralnie Rada Ambasadorów w roku 1920, po krótkiej wojnie czesko-polskiej /w wyniku czeskiej agresji!!!/ i podzielono ziemię i ludzi… nie była to przyjazna granica, czasem nie do przejścia. rzecz jasna udawało się dostać przepustkę do rodziny, a wtedy, przy okazji, robiło się zakupy w zależności od tego, czego u nas brakowało. bo u nich, w Czechach było lepiej…

…i dostać u nich można inne towary. zwykle gdy jestem w Cieszynie, idę na czeską stronę, na Saską Kępę, do sklepu towarów mieszanych po gruszkowicę i haszlerki. czasem kupuję inny destylat z owoców, Czesi mają wybór; wódki z jabłek, gruszek, śliwek, czereśni, moreli etc.
oni zawsze mieli, i w ogóle alkohol był u nich tańszy. teraz różnice w cenach są niewielkie, mimo to z przyzwyczajenia i dla smaku kontynuuję tradycję „po gorzołkę”. latem zdarza mi się wziąć absynt, który z wodą sodową i lodem smakuje znakomicie :>
…no i haszlerki. anyżowe czarne cukierki. poza tym że mi bardzo smakują, i muszę je zawsze mieć /to nałóg, jestem od nich uzależniony :>/ wykorzystuję je do permanentnego performance: rozrzucam po nich papierki. w ten sposób znaczę teren. jeżeli zauważysz na ulicy w okolicy papierek, znaczy, że byłem :> tych cukierków nie ma w Polsce, więc nie upuścił go ktoś przypadkowy :> no nie? niezupełna prawda, bo przed Compostelą właśnie taki znalazłem na drodze. piękny znak od moich :>
+
na zdjęciach sklep gdzie robię zakupy. dwa hašlerky /z dwunastu paczek cukierków :>/ oraz Moravská: hruška /gruszka/ i třešeň /czereśnia/ Rudolfa Jelίnka! kuzyna Elfride – tej wielkiej :> „Pianistka” i Nobel :>

linowa na Czantorię. kolejka :>