protokooperacja

zdjęcie było za ciemne, a teraz jest psychodeliczne. ważne że poprawione. owego gada nazywam Gekko. żyjemy razem w jednym pokoju i czerpiemy z tego wzajemne korzyści. on przemieszcza się nocą niepostrzeżenie wyłapując co dorodniejsze insekty. pożera je pewnie ze smakiem ku memu zadowoleniu, na konto spokojnych snów. o świcie sadowi się zwykle w jednym z górnych narożników pokoju albo w innym miejscu gdzieś na niedostępnej wysokości, czasem znika na kilka dni. może penetruje mieszkanie sąsiadów? a może odwiedza znajomych?
polubiłem go, szkoda mi będzie go opuścić. niedługo trzeba to zrobić. widać już koniec pracy i drogę do Mediolanu, ale o tym w odpowiednim czasie. ajooo – co po sardyńsku znaczy prawie wszystko…

homo faber

…skończyliśmy robotę; byłem cały w wapnie od zdrapywania szpachelką przeszłości ze ścian. Giuseppe spojrzał na mnie, uśmiechnął się i zapytał, czym się zajmuję w Polsce? …nie wiedziałem co odpowiedzieć, nie potrafiłem sobie przypomnieć. jakoś ostatnio nie udaje mi się sięgnąć pamięcią poza pielgrzymkę do Composteli. to co działo się przed, jest w innym nieaktualnym wymiarze… powiedziałem, że robię zdjęcia, i że mam bloga… a potem, gdy strząsnąłem już pył z głowy, przypomniałem sobie, że przecież byłem kiedyś dziennikarzem i że prawie skończyłem doktorat z filozofii. byłem też recenzentem książkowym w najbardziej pazernym krakowskim wydawnictwie, gdzie naczytałem się tyle, że można zgłupieć… i co mi z tego wyszło? jestem malarzem w Genui. malarzem pokojowym :> nie narzekam. przybywa mi w skarpetce szeleszczących papierków, i nie nudzę się z kumplami…
Giuseppe z wykształcenia jest kowalem. pracował w genueńskiej hucie przy wielkim piecu przez trzy lata. potem jako ślusarz pracował na platformie wiertniczej. a teraz ma własne studio jubilerskie i zajmuje się biżuterią… robi niepowtarzalne pierścienie. tworzy je w stali.
przyjrzałem się moim zniszczonym na budowie dłoniom i przypomniał mi się fragment z Mirandoli: abyś podług własnej woli i godności sam kształt swój uczynił…

budować mieszkać myśleć

nieprzytomny. nieprzytomny jesli spie zbyt dlugo. przyzwyczailem sie wstawac o swicie podczas pielgrzymowania na koniec swiata. nie dalo sie spac dluzej, bo wyrzucali z lozek, skladali materace, czynili zamet… zyje jak dziadek. bez kur. jak porzadny obywatel republiki genuenskiej, wstaje rano do pracy. a tej jest tu pod dostatkiem. chyba nie zdarzylo mi sie dotad bym robil trzy remonty na raz i dwie przeprowadzki zaraz potem.
BUDOWAC MIESZKAC MYSLEC, stwierdzil Heidegger. tak mozna podsumowac jego egzystencjalizm. podazam za skazaniem. budowalem w Norwegii, budowalem w Krakowie, buduje tutaj. i mieszkam. dzieki dobremu wychowniu :> jezeli nie masz mieszkania, musisz kultywowac znajomosci, podsumowal mnie kiedys Marko marynarz. tak bylo. przez trzy lata zylem “na walizkach”, staralem sie nie dluzej niz trzy miesiace w jednym miejscu. gdy zaczynalem zle wplywac na otoczenie, zmienialem je przenoszac sie gdzieindziej. na zasadzie wolnego nomada. bylem nomadem, nomada jestem.
na innej stronie tego samego bloga Stasiu, znany krakowski malarz, zapytal mnie czy takie zycie nie wybija mnie z rutyny, nie powoduje wewnetrznego rozchwiania? akurat wrocilem wtedy z Bergen. coz – zasmialem sie w duchu. pewnie i powoduje, ale takie wlasnie rozchwianie stanowi w pewnym sensie moja rownowage. nauczylem sie tej ekwilibrystyki na morzu: marynarskim krokiem przemierzam swiat. i mysle.
buduje, mieszkam, MYSLE.
…za pietnascie minut powinienem byc w pracy. na budowie. koncze.

chroniony hasłem: kanna

wpisz hasło

Genua – Zena

po 18 godzinach rejsu zszedłem na lad. znowu w Genui. niewiele się zmieniła od mojego ostatniego pobytu. minęły dwa lata, mimo to znajduję się tu jakbym wyjechał dopiero co. będę musiał się zatrzymać dłużej, bo skończyły się środki do dalszej podroży. najpewniej jakaś praca remontowo budowlana w służbie genueńskiej społeczności, bo pirackie zwyczaje wyszły tutaj z mody. nie bardziej niż gdzieindziej…