_

Cezary Wodziński
św. Idiota
projekt antropologii apofatycznej

słowo / obraz terytoria
w serii: przygody ciała
Gdańsk 2000

prezentowana obok na zdjęciu książka, zaczyna się odpowiedzią na list autora… odpowiedzią będącą niejako recenzją tej właśnie książki, o tyle niezwykłą, że zacytuję ją obszernie na wstępie.

Łaskawy Panie!
List Pański czytałem z rosnącym zdumieniem, niepokojem a w końcu i oburzeniem. Co za pomysł! Pisać książkę o naszym świętym szaleńcu! Zuchwała idea i całkowicie nieodpowiedzialna. No, bo któż to taki ten jurodiwy? Ci, co historię Rosji znają raczej z legend i ustnych przekazów niż poważnych studiów, opowiadają, że przed wiekami błąkali się po naszej nieobjętej ziemi półnadzy pomyleńcy, którzy się za świętych podawali. Lud rosyjski – który, jak Pan wie zapewne, poznałem tak dobrze, że niewielu ludzi zna go tak, jak ja – czcił tych dziwaczników i włóczęgów z wielką nabożnością. Ale i ze strachem, jak carowie, których nierzadko święci szaleńcy potrafili upokorzyć i na oczach ludu podeptać ich boską potęgę. Nikt, ani błogosławieni mnisi i pustelnicy, ani czcigodni starcy, ani starodawni święci kniaziowie, nie cieszył się na Rusi takim poważaniem. Pamięta Pan może Własa, którego tak przepięknie, tak cudownie, opisał nasz poeta (ten sam, co jako liberał i postępowiec pozwalał sobie na błazeńskie wiersze o burłakach!):

W starej sukmanie porozpinanej,
Bez butów i z głową gołą,
Idzie przez miasto wyprostowany
Starzec siwiutki jak gołąb…
Chodzi przez drogi, miasta i wioski
Krokiem statecznym, miarowym.
Chodzi tak z księgą świętą, z obrazem…
A jego ciężki łańcuch z żelaza
Cicho pod suknią podzwania.

Piękny obraz, tak naturalny dla naszego krajobrazu, jak kopuła cerkwi. Ale dziś nie masz już Własów. Dziś w Rosji nie spotka Pan już jurodiwego, choćby się Pan nachodził jak bieguni. Jurodiwi przepadli. Czy rzeczywiście byli przed wiekami, jak lud rozpowiada – i to niepewne, jeśli wierzyć naszym uczonym historykom. Ale rzecz najważniejsza, Łaskawy Panie: nawet jeśli byli, to nie wiadomo, kim naprawdę byli ci jurodiwi. Całkiem nie wiadomo.
Przypomina mi Pan w liście, że kiedyś zamierzałem napisać powieść „Jurodiwyj”. Tak ją nawet zatytułowałem w zeszycie z roku bodajże sześćdziesiątego ósmego. Ale rychło porzuciłem ten niedorzeczny zamiar. Pan się nawet nie domyśla, dlaczego, a to nie trudne. Powiedziałem już, że książka o jurodiwym byłaby zuchwałością i zmyśleniem. A może i świętokradztwem, jeśli był to prawdziwy święty. I tego jednak nikt nie może być pewien.
A wie pan co napisałem w zamian? Wie Pan dobrze. Napisałem Idiotę i włożyłem w tę powieść całą mą duszę… [dalej następuje ciekawa i pomocna w rozumieniu tematu jurodstwa, kilkustronicowa autorska analiza postaci z Idioty i z innych powieści Dostojewskiego – przyp. bnzr]

Oddany Panu
F. Dostojewski


przyznać trzeba :> opublikowanie listu Fiodora na wstępie dziełka, było posunięciem odważnym. ale również sprytnym, dzięki niemu od razu na starcie zarysowało się mocne odniesienie i jakże dobre wprowadzenie w temat. przy tym nieco zakręcone, bo jak inaczej nazwać ten list z zaświatów, w którym głos na temat zabiera Wielki Pisarz z przeszłości… dziwne odwrócenie ról, doskonały wstęp na wspak do próby… projektu antropologii apofatycznej.
istniała kiedyś i była kultywowana w teologii metoda mówienia i pisania o Bogu poprzez negację: nieskończony, niewymierny, nieopisany… w ten sposób próbowano Go dookreślić (gr. apofatikos – przeczący). zastosowanie metody apofatycznej w antropologii to pomysł wywrotowy :> przecież jaki człowiek jest każdy widzi, a jednak… istota ludzka wymyka się definicji.
ten bądź co bądź poważny problem :> Wodziński podejmuje nie wprost /częściowo właśnie przez negację/ przedstawiając obraz i analizę zjawiska jakim był jurodiwy: człowiek „nienormalny”… ruski szaleniec boży, święty idiota jest przykładem wobec którego trudno się nie odnieść.
książka napisana jest w stylu: popularno filozoficznym, da się czytać /to nie „Światłocienie zła”/. jest w niej przytoczonych sporo zajmujących historyjek z ruskiej i w ogóle ortodoksyjno-prawosławnej hagiografii – od zarania, źródeł i pierwszych przypadków, aż po wypadek :> 666
na koniec powyższej, krótkiej prezentacji, końcowe uwagi z listu Dostojewskiego do… Cezarego Wodzińskiego.


PS …z tonu Pańskiego listu* wnoszę, że cokolwiek bym napisał, to i tak nie odwiodę Pana od tego zuchwałego i fantastycznego zamiaru. Pewnikiem na przekór roztropnym przestrogom przystąpi Pan do dzieła, które chluby Panu nie przyniesie. Niechże Pan weźmie przynajmniej pokaźną zaliczkę od księgarza, jeśli się taki nicpoń znajdzie. Księgarze to łajdacy. Forteli mają bez liku… I niech Pan wytarguje co najmniej 200 rubli srebrem za arkusz, bo to będzie jedyny Pański zysk z tej niemożliwej książki. A najlepiej bierz Pan zaliczkę – jakąkolwiek dadzą – nogi za pas, i do Ruletenburga!


* autorem listu do Dostojewskiego, który się nie zachował, jest prawdopodobnie początkujący literat rosyjski, planujący napisanie powieści lub rozprawy historycznej poświęconej jurodiwemu…

666

w „Świętym Idiocie” Wodzińskiego przedstawiony jest przypadek jurodiwego Jakuba Borowickiego. był to szaleniec boży posiadający niesamowitą zdolność pojawiania się w snach ludzi, więcej: całe jego przekraczające normalną kondycję „życie” dokonywało się w onirycznym wymiarze, bo w rzeczywistości określonej warunkami miejsca i czasu, w naszej doświadczanej zmysłami i pamięcią czterowymiarowej przestrzeni, Jakub Borowicki zaistniał jako nieboszczyk. przypłynął w trumnie. z pewnością to nieprzypadkowa asocjacja kulturowa, przejaw archetypu? św. Jakub od Composteli też podróżował w trumnie-łodzi, lecz Borowicki w przeciwieństwie do swego starszego „brata” nie miał żywej przeszłości. on na swoje „narodziny” został pochowany…

jurodiwy pojawiał się i działał w snach innych ludzi. raz przyśnił się pewnemu mężczyźnie w dramatycznych okolicznościach, ponieważ człowiek ten śnił, że gra w kości z diabłem i by nie przegrać musi rzucić trzy szóstki… czyli mat, bo 666 to imię Bestii… w tym momencie w śnie pojawiła się Jurod.
— ha… widzę, że Czarny cię ogrywa – zachichotał. – niedobrze, niedobrze, ale mogę ci pomóc, mogę to wziąć na siebie, tylko najpierw rzeknij, że przestaniesz zdradzać żonę…
…i zagrzechotał kośćmi w dłoniach i rzucił trzy szóstki.