przykładna rodzina 2

„przykładna rodzina” odsłona pierwsza.

bez światła

kolejny odzyskany z katastrofy tunguskiej i zrekonstruowany fragment solar plexus, odświeżony jako sytuacyjno-dialogowa wariacja tematu cyklisty, uzupełnienie i rozwinięcie utraconego klapka
+
stał za zakrętem, zamachał czerwoną latarką.
— dobry wieczór – zlustrował wzrokiem zgrzaną postać. – dokumenty.
zatrzymany nie znalazł od razu papierów. otworzył torbę…
— bez pośpiechu, mamy czas – usłyszał – może poświecić?
rowerzysta nie zdążył podziękować. snop światła wpadł do torby zatrzymując się na co poniektórych rzeczach. były wśród nich dokumenty, sięgnął po nie zasłaniając resztę. gliniarz spojrzał na kartę rowerową i zapytał.
— jakiego wykroczenia pan się dopuścił?
— jakiego?
— tak.
— nie wiem – wzruszył ramionami próbując wykrętu.
— nie to.
— jak nie to… to co?
gliniarz mrugnął mu w oczy latarką.
— a… nie mam światła.
— właśnie. zgodnie z Kodeksem, poruszanie się bez światła jest wykroczeniem powodującym wzrost zagrożenia na drodze, dlatego zostanie pan ukarany mandatem. kodeks przewiduje kwotę w wysokości od pięćdziesięciu do dwustu złotych. ile chcesz?
— ile? – cyklista wytrzeszczył oczy i zamarł licząc z cicha – dwieście? pięćdziesiąt? dwieście? – minęła chwila zanim oprzytomniał.
— panie władzo – zaczął potulnie – jeżdżę po mieście już kilka lat. ulice są oświetlone – westchnął teatralnie chcąc wywołać efekt…
— piłeś. – tylko wymierzona lufa mogła w tej chwili bardziej zmrozić. nadzieja pozytywnego rozwiązania została utracona i karta rowerowa chyba też.
— …piłem.
— ile?
— trochę.
— ile?
— no… jedno czy 2.
— to jedno czy 2?
— 2.
— w takim razie dodatkowo jazda po spożyciu… więc ile?
— 2.
— pytam o kasę.
— aha… – rowerzysta zmieszał się – nie mam kasy.
— stówa?
— no.
— ile to będzie piw?
— jakieś 20?
— co najmniej 40. na ile ci to starczy?
— …tak w ogóle, nie piję. dzisiaj wyjątkowo…
— nie pijesz? – gliniarz zaśmiał się, wziął podaną mu kasę i oddał dokumenty. – masz. a prywatnie, dam ci dobrą radę. jeżeli pojedziesz w takim stanie i zobaczysz radiowóz, to zejdź z roweru i prowadź.
— dzięki – cyklista schował kartę i wsiadł na rower…

…skręcił w uliczkę – a była wtedy ciepła wiosenna noc i zapach świeżych liści był i miałki kota zagłuszone nadjeżdżającym samochodem… spojrzał przez ramię. zobaczył radiowóz, który wkrótce zajechał mu drogę. wysiadł z niego ten sam gliniarz.
— ty! dałem ci dobrą radę: jeżeli zobaczysz radiowóz…
— …to zsiądę i będę prowadził.
— a co robisz?
— poddaję się.
— no… spuszczaj powietrze. dalej poprowadzisz.
rowerzysta wykręcił wentylki.
— pompkę masz?
— nie.
— to możesz je sobie zostawić.

na razie ich troje