list wtóry Jana Apostoła w sieci i w dobie int.

strona Księżyca

święta krowa

czas na stare, dobre wiejskie opowiadanie z nutą ludyczną :> było publikowane: w 713 numerze Twórczości, w kwietniu 2005 roku. dostałem za nie listę pochwał i propozycję wydawniczą, z której jak zwykle nic nie wyszło :> dobrze, dobrze. teraz sam się tym zajmuję i żaden redaktor nie wciska mi swego złamanego szeląga :> więc... niech święta krowa ożyje ponownie na bocznicy - całość tekstu jest fragmentem solar plexus, poniżej wkleiłem zajawkę tzw: trailer :> przyjemnej lektury życzę, aż do rozpuku, śmiechu warte :>


— Ciociu…
— Co?
— Coś się dzieje z Akasią* – patrzcie, krowie ślina ciurkiem kapie i jęzor zwisa jakoś nienaturalnie, a całym ciałem zaczyna wstrząsać czkawka.
— Jezus Maria! – ciotka poderwała się ze skrzynki – co ci Akasia?! – Krowa gwałtownie wciągnęła powietrze, lecz nie zdołała wypuścić, wciągnęła znowu i znowu, powoli zaczęła nadymać się jak balon – Boże! – oczy wychodzą jej z orbit!
— Maryjko Przenajświętsza, Akasia się jabłkiem zadławiła! Andrys! – krzyknęła ciotka i pobiegła w kierunku domu – Andryys! Andryyys!! – rozbrzmiewało jej oddalające się wołanie niczym na puszczy… Tymczasem Akasia nabierała powietrza, bez mała wzlatywała już w przestworza – zacny Gordonie Bennetcie! ona zaraz pęknie! – zadrżałem i schowałem się za drzewo. Wtedy zza chałupy wybiegł Andrys, a za nim Pelagia.
— Co tak stoisz?! – krzyknął na mnie – leć do obory po łopatę.
— Po łopatę?
— Po łopatę! Przy drzwiach stoi. A ty Pela łap krowę za rogi. Łańcuch z karku zdjąć trzeba.
Poleciałem pędem. Do obory nie było daleko, toteż gdy wróciłem, łańcuch leżał już na ziemi. Ciotka z Andrysem przytrzymywali krowę za rogi.
— Przez grzbiet ją!
— Co?
— Przez grzbiet łopatą, jak przez plecy! Dawaj – puścił podskakującą krowę i wyrwał mi stylisko na widok mojej konsternacji. – Bierz ją za rogi i do siebie ciągnij. Kark musi być prosty.
Ledwo złapałem, Andrys już zamachnął się i łup krowę po grzbiecie całą szerokością blachy, ŁUP! Za trzecim razem Akasia kaszlnęła strzelając jabłkiem z pyska jak z armaty, wierzgnęła, pierdnęła, wywróciła mnie i ciotkę, i rzuciła się galopem jak oszalała przez ogród, w kierunku dziury w płocie i drogi…


upalne zdjęcie zrobił Genueńczyk, na pastwisku w Kalabrii w połowie sierpnia któregoś tam roku pańskiego naszej wspólnej wagabundy.

* Akasia – w hinduizmie „przestrzeń świetlistej pustki”, pierwiastek Żywiołów, może oznaczać również nośnik boskiego dźwięku… tutaj imię krowy.