Rotunda

_

nie uwierzysz braciszku co mi się przydarzyło… na rowerze, na Zakrzówku, wypadam z krzaków na polankę pod wspinaczkową ścianą płaczu, a tam katolicki piknik, miting rodzinny radia Maryja: moherowe berety, księża agitują…
— tfu – splunąłem, by uniknąć grożącego mi nawrócenia i skręciłem natychmiast na powrót w las. ścieżka, na którą wjechałem, wiodła stromo pod górę, zsiadłem z roweru i pcham… wtem drogę znienacka zastępuje mi zakonnica, wyskoczyła nagle zza drzewa: ta ta tam i roześmiana niczym pewny siebie rozbójnik mówi: JEDZIESZ ALBO JEBIESZ.
— co ty powiedziałaś? – pytam po chwili wstrząśnięty, bo trwało zanim dotarło… – do mnie? z takim tekstem! – oburzony ruszam przed się mimo niej patrząc w jej twarz z obrzydzeniem, chociaż wcale nie była taka brzydka, uwierz mi braciszku… bezczelna laska w habicie… wtedy ona spuściła nieco z tonu: przepraszam. nie sądziłam, że cię to obrazi… — sądzisz, że mnie udobruchasz? – rzuciłem przez ramię – NIEDOJEBANA.
— sam jesteś NIEDOJEBANY! – odpowiedziała i się obudziłem.

powrót

_

Pico della Mirandola
powrót /przejście/ do manifestu

powrót /przejście/ do Genui

przejście do Wenecji