10.1. Technika jako warunek ludzkiego istnienia
Mit techniki z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego Technikę zazwyczaj uważa się za narzędzie do dyspozycji człowieka, tymczasem dzisiaj stała się ona prawdziwym podmiotem historii, natomiast człowiek został zredukowany do funkcjonariusza jej aparatu; w obrębie którego zmuszony jest wypełniać działania tworzące „zakres jego obowiązków”, podczas gdy jego osoba wzięta zostaje w nawias.
Jeśli zatem technika stała się podmiotem historii a człowiek jej uległym funkcjonariuszem, „humanizm” który, jak wspomina Heidegger,1 stawiał człowieka w centrum, można uznać za skończony, a kategorie humanistyczne do tej pory służące nam w odczytywaniu historii, za niezdatne do interpretacji czasu w dobie techniki.
Mówimy to zdając sobie sprawę, że technika może być uważana za istotę (per se) człowieka. A to dlatego, jak naucza nas długa tradycja zapoczątkowana przez Platona i sięgająca Arnolda Gehlena,2 człowiek jest jedynym pozbawionym instynktów organizmem. Tradycyjna definicja określająca go jako „zwierzę rozumne” jest w rzeczy samej niewłaściwa, gdyż człowiekowi brakuje owej pierwszej fundamentalnej cechy zwierzęcości, to jest instynktu.
Instynkt to rygorystyczna odpowiedź na bodziec. Gdy podam zwierzęciu roślinożernemu kawałek mięsa, nie pożywi się nim nawet gdyby było bardzo głodne, jeżeli zaś podam mu wiązkę siana, nie będzie się przed nim wzbraniało. Ludzie są pozbawieni tak rygorystycznych reakcji na bodźce, reakcji jakie nazywamy „instynktami”.
Freud, który w pierwszych swoich pracach używa słowa Instinkt, stopniowo porzuca je zastępując słowem Trieb, jakie po polsku tłumaczone jest na popęd.* Nawet najsilniejszy spośród popędów: „popęd seksualny” jest u człowieka tak mało instynktowny, że w stanie podniecenia seksualnego, pozwala nam oddawać się różnego rodzajom perwersjom – czemuś, co nie wydaje się być dane zwierzętom – tak jak pozwala nam również kierować się w stronę celu nieseksualnego, jakim może być dzieło sztuki, kompozycja muzyczna, poetycka albo tym podobne, na podstawie procesu nazywanego przez Freuda „sublimacją popędu seksualnego”.3 czytaj dalej »