somnambulik

…a może owa dziwna siła, ciągle we mnie drzemie? ukryta na wypadek, budzi się tylko w sytuacjach ekstremalnych.

patrząc na to zdjęcie, zastanawiam się co mi przypomina, bo coś przypomina… już wiem. jedną z najcięższych traum mojego dzieciństwa.
w wieku trzech lat trafiłem do szpitala na oddział zakaźny. nabawiłem się gdzieś hepatitis – pewnie w piaskownicy :> nie pamiętam pierwszych objawów choroby, wspomnienia zaczynają się w karetce, a są to jedne z najlepiej zachowanych obrazów z tego wczesnego okresu: było ciemno, kiedy przyjechało po mnie pogotowie, pamiętam niepokój rodziców z trudem ukrywany i moje spore rozczarowanie, bo nie wieźli mnie na sygnale…
potem stało się coś strasznego… w szpitalu zostawiła mnie mama. dlaczego? nigdy nie rozmawiałem z nią na ten temat, ale nie zrobiła tego z własnej woli, po prostu zmusili ją, zabronili jej zostać z dzieckiem, nieludzcy debile w „służbie zdrowia”, wszyscy wychowani w domach sierot…
to był koszmar. ubrana w biały kitel pielęgniarka śmierdząca dezynfekcją wzięła mnie na ręce i bezlitośnie wyniosła korytarzem, i na coś zdał się mój płacz – mama rozmyła się we łzach…
kolejnym wspomnieniem jest izolatka, a w niej trzy metalowe, malowane na biało, podrdzewiałe łóżka. jedno z nich zajmował w miarę sympatyczny dziadek, drugie pewien nastolatek, który wydawał mi się naonczas duży i dorosły, a gówniarzem był, jak pamiętam. palił przy oknie papierosy, ale się nie zaciągał… wkrótce wyszło na jaw, że przebywam w nieprzychylnym a nawet wrogim towarzystwie. dziadek starał się być czasem miły, jednak ciągle spał i nie miał dla mnie siły, a ten drugi gnojek, kiedy zapłakałem w poczuciu zupełnego osamotnienia, dosłownie podnosił na mnie rękę. nie rozumiał gnój, że jest mi źle? dziadek nie reagował. czemu? umierał chyba na marskość wątroby, pewnie mózg miał równie przeżarty, a młody, który najpewniej dzisiaj kończy w ten sam sposób, wtedy w groźbach posuwał się coraz dalej. agresywnie reagował już nawet na moje pochlipywanie. wreszcie szarpnął mnie za piżamę, pociągnął w kierunku okna i wycedził przez nadpsute zęby: bachorze! jak zaraz się nie zamkniesz to wyrzucę cię jak kiepa.
…nie było kogo poprosić o pomoc, musiałem ratować się sam. ile czasu zajęło mi przygotowanie ucieczki? dzień, może dwa. na pewno działałem szybko.
moja trzyosobowa cela nie była wystarczająco szczelna. mogłem wychodzić na korytarz oddziału. tam spotkałem dwie starsze dziewczynki, miały po sześć, siedem lat. to one mnie zaczepiły. zapytały, jak mam na imię i na co jestem chory. odpowiedziałem, że zostawiła mnie mama a w mojej salce jest chłopak, którego się boję… wtedy podsunęły mi rozwiązanie.
następnego rana wredne i nieczułe na krzywdę dziecka pielęgniarki były w ciężkim szoku, ponieważ trzylatek z hepatitis zniknął, a przepytywani współpacjenci o niczym nie wiedzą. przysięgają, że wieczorem, gdy zasypiali, chłopiec był w łóżku, a rankiem gdy się obudzili spostrzegli pościelone łóżko i brak wszystkich jego rzeczy.
poszukiwania trwały kilka godzin. postawiono ma głowie cały szpital, a odnaleziono mnie podobno w chwili, gdy ordynator łapał już za słuchawkę, by zawiadomić milicję.
a ja? po prostu zabrałem co moje i ruszyłem po kryjomu do dziewczyn. nie było łatwo, bo musiałem zmienić oddział, ale jakoś zdołałem cichcem przemknąć nocą… a dziewczyny? same mi to podsunęły, więc się mną zajęły. nie pamiętam, która z nich wzięła mnie na tę noc: młodsza miała w łóżku więcej miejsca, bo była mniejsza, a starsza? brak miejsca nadrabiała współczuciem :> a ja? byłem wtedy z misiem.
gdy mnie odnaleziono, pozwolono mi zostać. chyba dotarło do zakutych łbów, że wśród kobiet będzie mi lżej. dostawiono mi tylko łóżko :>