Poszukiwanie zdrowia

    ustęp piąty z książeczki „Io mangio vegetariano” di Nicla Vozzella

wegetarianizm   Ogólnie rzecz biorąc trudno jest myśleć o mięsie jako o zdrowej żywności.
   Wystarczy zdać sobie sprawę, że biochemia umierającego zwierzęcia w ekstremalnej i ostatecznej próbie przeżycia ulega drastycznym zmianom. Nawet jeśli walka ze śmiercią nie jest z zewnątrz widoczna, toczy się ona dalej w jego tkankach. W czasie agonii produkowany jest na przykład nadmiar adrenaliny, który wraz z całą resztą innych «ratunkowych» substancji przedostaje się do krwi, a wraz z nią rozprowadzony zostaje po całym organizmie. Stąd całe ciało zabitego zwierzęcia, więc oczywiście również mięso nasycone jest owymi szkodliwymi substancjami, jakie na koniec lądują na naszym talerzu.
   Do tego należy dodać, że zwierzęta hodowlane żyją w strasznych warunkach: świnie, cielęta, kury nioski, pozbawione są możliwości ruchu /kury i tak mają się «lepiej?» od kogutów, które jako pisklęta, zaraz po wykuciu mielone zostają żywcem, bo są zbędne w produkcji jajek/, podobnie ryby duszą się w basenach hodowlanych nie wspominając innych gatunków zwierząt produkcyjnych, dla jakich rzeźnia jest zbawieniem od udręczonego życia w fabryce. Abstrahując od wegetarianizmu, ewidentnym jest, że warunki i styl życia zwierząt hodowlanych odbiera pozyskiwanemu z nich mięsu cechy zdrowej żywności. Być może wielu, gdyby zatrzymało by się na moment nad tym faktem, zrezygnowałoby z kotleta czy z zupy rybnej.
   Mimo że, to co zostało powiedziane niektórym może wystarczy, by zrezygnować z mięsa, celem tych rozważań nie jest wywołanie wrażenia na czytelnikach ani przekonanie ich do niejedzenia mięsa. Chodzi raczej o dostarczenie mniej więcej /zrównoważonych/ obojętnych narzędzi, by można było spokojnie rozważyć sposób własnego żywienia. W tym celu, by moc działać z przekonaniem należy poznać konsekwencje dotychczasowych jaki i przyszłych wyborów. czytaj dalej »