maki zazdrosne o słońce

[fragment: zerwanych maków w: solar plexus]
…powiedziałem jej to w parku, na ławce obok kwitnących maków. ona otworzyła torebkę i wyciągnęła z niej rewolwer, mały damski rewolwer. podała mi go.
zważyłem w dłoni ciężar ostatecznego bólu, odciągnąłem kurek i przyłożyłem lufę do skroni.
— nie! nie siebie, tylko mnie. zabij mnie. żył będziesz wiecznie.
zwątpiłem sądząc, że ktoś z nas oszalał. przecież stróż powiedział: nie zrywajcie maków.
odłożyłem broń. ona schowała ją do torebki, wstała i ruszyła ścieżką. po kilkunastu krokach odwróciła się. była za daleko, więc nie dosłyszałem, ale z ruchu warg odczytałem jedno słowo. odeszła.
siedziałem na ławce aż do zmroku, kiedy to przyszedł stróż z konewką w ręce.
— twoja pani wyszła, a ty nadal podziwiasz kwiaty? musisz już iść, bratku, bo zamykam.
żwir zazgrzytał pod moimi butami przy wtórze wody wylewanej na klomby.
— zerwane maki – usłyszałem za sobą – tracą płatki w jeden dzień, dlatego lepiej zostawić je na grządce…

posrebrzona rosą trawa zabłysła w słońcu złotem, a wysychając dała łagodną zieleń oczom zmęczonym ciągłym wypatrywaniem.

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react