ave
w pobliżu wieży Rosenkranza, po tej samej stronie fiordu leży stara, portowa dzielnica Bryggen. śmieszne powykrzywiane, drewniane domki przylegają do siebie tworząc szpaler jakby rozchybotany i niepewny swej podstawy, belkowe konstrukcje chylą we wszystkie strony, ściany wzajem szukają oparcia. uliczki, chodniczki deskami wyłożone wiodą w głąb tej „zapałczanej” wspólnoty domów, wspólnoty jakże płomiennej… dzisiaj na straży przed rudym kurem czuwa elektroniczny system wczesnego ostrzegania, lecz dawniej Bryggen paliło się regularnie i zazwyczaj doszczętnie. ostatni taki pożar strawił drewniane miasteczko w osiemnastym wieku. ocalał tylko jeden niewielki domek. ale heca! JEDEN! czyżby dlatego, że wzniesiony został nieco na uboczu? a może czuwała nad nim jakaś moc potężna? …zbliżyłem się, coś od razu w nim mnie zaciekawiło: mały, jakby na kurzej łapce przycupnięty. obszedłem go wzdłuż i wszerz, i tajemnicza aura prawie się rozwiała, i dreszcz poczułem, bo z umieszczonej na ścianie tabliczki wyczytałem, że domek z prochu powstał w roku pańskim 1666, lecz w proch się nie obrócił…
Ave Satan