11.4. Antropologiczna metamorfoza powodowana nowymi środkami przekazu

    Mit nowych technologii z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

   Najpoważniejsze studium tematu przemiany antropologicznej determinowanej nowymi środkami masowej przekazu i komunikacji, moim zdaniem przeprowadzone zostało przez Raffaele Simone13 wedle którego: najpierw telewizor a później komputer, owe „inteligentne domowe sprzęty” jak z początku je nazywano, zrzuciły maskę pokazując czym są naprawdę: monstrualnymi manipulatorami myślenia, nie w sensie, że mówią nam co myśleć lecz, że gruntownie zmieniają nasz sposób myślenia przekształcając go z analitycznego, strukturalnego i sekwencyjnego, w generalny, globalny, holistyczny.
   Zmianę tę niekoniecznie należy uważać za niekorzystną. Myślenie analityczne ma dwa tysiące pięćset lat historii idącej w parze z historią Zachodu. Wcześniej nie myślano analitycznie i sekwencyjnie, lecz ogólnie i holistycznie, dzisiaj dzięki telewizji i komputerom, powraca się do tego typu myślenia. Skutki widać już w szkole, której żadna reforma nie zdoła ulepszyć, jeśli najpierw nie uświadomimy sobie owej przemiany konfrontującej ze sobą kulturę szkoły i kulturę młodzieży.
   Jak zauważa Raffaele Simone, szkoła przyucza do analityczności, do panowania nad językiem, do słownego wyrażania myśli, do sądów wynikających, do ducha krytycznego, do konieczności ubierania w słowa własnego świata wewnętrznego i własnych doświadczeń. Kultura młodzieży nie może być bardziej nieprzystająca do tego modelu, ponieważ nad wyrażanie słowne /eksplikację/, preferuje aluzję, tak jak wybiera przeżywanie doświadczeń od ich analizy i określania.
   Doświadczenia lepiej mieć, uważają młodzi, lepiej ich doznać i poczuć na własnej skórze niż opowiadać o nich i układać w dyskursywne struktury, dlatego iść do szkoły oznacza udawanie, jeżeli nie pokutę, po zakończeniu której można wrócić do prawdziwej i autentycznej rzeczywistości, jaka nie wyraża się w zdaniach złożonych, lecz w totalnych emocjach niczym muzyka, nie jako przedmiot szkolny a coś nieskończenie bardziej głębokiego i angażującego, coś co łączy różne kultury stawiając na drugim planie różnice językowe i ich zdaniowe artykulacje.
   Spójrzmy jednak na przebytą przez ludzkość drogę rozwoju kultury. Simone podzielił ją na trzy fazy. Pierwsza towarzyszy wynalezieniu pisma, jakie ustabilizowało wiedzę będącą delikatnym i kruchym dziedzictwem zawsze narażonym na niebezpieczeństwo utraty. Druga zaczęła się dwadzieścia wieków później wraz z wynalezieniem druku, jaki sprawił że bardzo droga do tamtej pory książka, stała się dobrem dostępnym wszystkim, dało to milionom osób możliwość zapoznania się z rzeczami myślanymi przez innych ludzi nieraz bardzo odległych w czasie i przestrzeni.
   Trzecia faza dzieje się niejako na naszych oczach, więcej, co najmniej od trzydziestu lat jesteśmy w nią wciągani. Charakteryzująca ją zmiana polega na tym, iż to co wiemy, od najprostszych po rzeczy najbardziej złożone, znamy niekoniecznie dlatego, że gdzieś je przeczytaliśmy, lecz z prostego powodu, że je zobaczyliśmy w telewizji, w kinie, na monitorze komputera, albo dzięki wysłuchaniu czyjegoś głosu płynącego z odbiornika radiowego albo z wetkniętych do uszu słuchawek połączonych z iPodem.
   W tym miejscu spontanicznie rodzą się pytania postawione również przez Raffaele Simone: jak techniczna instrumentalizacja zmienia nasz sposób myślenia? Oraz, jakie formy wiedzy tracimy w efekcie tych zmian?
   Na powyższe pytania Simone odpowiada zwracając uwagę, że wraz z pojawieniem się pisma widzenie zdobyło pierwszeństwo nad słuchaniem nie pozostawiając bez zmian samego widzenia, które z prostego postrzegania obrazów świata musiało nauczyć się rozpoznawać i przekładać w znaczenie linearną sekwencję obrazowych symboli. Jeżeli przykładowo czytam słowo: „pies”,* forma graficzna słowa i ta foniczna nie mają nic wspólnego z psem, zatem widzeniu znaków alfabetu towarzyszy operacja umysłowa, jakiej proste widzenie obrazów nie wymaga.
   To spowodowało przejście od jednego typu inteligencji nazywanej przez Simone symultaniczną, do innego, uważanego za wyżej rozwinięty typ inteligencji: sekwencyjnej. Inteligencję symultaniczną cechuje zdolność równoczesnego zajmowania się wieloma informacjami, jednak bez możliwości określenia następstwa, hierarchii, a więc i porządku. To inteligencja jaką używamy oglądając przykładowo jakiś obraz, kiedy nie można stwierdzić na który element patrzy się najpierw, a na który w dalszej kolejności.
   Natomiast inteligencja sekwencyjna jest tą, używaną przy czytaniu; wymaga ona rygorystycznego i sztywnego następstwa, dzięki któremu analizowane są i artykułowane znaki graficzne ustawione w linię. Na inteligencji sekwencyjnej opiera się prawie cały dorobek wiedzy zachodniego człowieka. Jeszcze przed kilkoma laty wydawało się, że ten typ inteligencji jest definitywnie przyswojonym postępem, jednak dzisiaj okazuje się popadać w kryzys wraz z powrotem inteligencji symultanicznej, bliższej obrazowi niż alfabetowi.
   Nie przypadkiem na całym świecie obserwowane jest zahamowanie alfabetyzacji, jaka od wielu lat nie potrafi zejść poniżej liczby 47 procent analfabetów, zdaje się nawet, że proces ten, jaki przeprowadził człowieka od inteligencji symultanicznej do sekwencyjnej i jaki uważany był za nieodwracalny, ulegnie cofnięciu. Radio, telefon i telewizja postawiły ponownie na pierwszym miejscu słuchanie odbierając widzeniu rolę odszyfrowywania znaków graficznych a pozostawiając zaledwie prostą percepcję obrazów wyświetlanych na ekranach. Wynika z tego przemiana inteligencji polegająca na regresji z formy rozwiniętej do formy bardziej elementarnej.
   Oglądać jest naturalnie łatwiej niż czytać, a zatem drodzy przyjaciele książek, cieszmy się byciem coraz rzadszymi egzemplarzami, a w tym medialnym świecie, również trochę dziwakami. Homo sapiens, zdolny do czytania /odkodowywania/ znaków i konstruowania abstrakcyjnych pojęć jest, jak mówi Simone, gotowy do bycia zastąpionym przez homo videns, który nie jest powiernikiem myśli, lecz pożeraczem obrazów o „zubożonym rozumieniu”, według Giovanni Sartori,14 wprost proporcjonalnie do wzrostu oglądalności telewizji. A ogromna liczba tych „co nie rozumie”, jak wiadomo, jest najwyższym dobrem na jakie liczyć może ktoś pragnący manipulować masą.
   „Książki nie czytałem, za to oglądałem film” usprawiedliwiają się ci, którzy nie czytają. Ta z pozoru banalna fraza ukazuje jednak znaki szczególne przemiany w sposobie użycia naszego umysłu. Raffaele Simone wylicza kilka z nich: przede wszystkim rytm mentalny, jaki w lekturze jest napędzany wewnętrznie, przy oglądaniu jest napędzany zewnętrznie przez odbiornik, bo ten kto ogląda, zmuszony jest śledzić rytm programu /filmu, przedstawienia, itd./. Prowadzi to do redukcji korygowalności, znaczy że ktoś oglądający w odróżnieniu od kogoś czytającego, nie może zatrzymać się, by zweryfikować czy dobrze zrozumiał to co zobaczył. Możliwość zatrzymania się daje każdej fazie czytania sposobność odwołania do naszej encyklopedii wiedzy uprzedniej, podczas gdy nie jest to dane komuś kto patrzy, ponieważ nie pozwala na to lawinowe następstwo obrazów nie pozostawiające chwili czasu.
   Koncentracja, cisza, samotność są istotne dla kogoś kto czyta, oglądać zaś można zbiorowo, wspólnie* , w czasie obiadów jak również zajmując się innymi sprawami. Takie warunki w żaden sposób nie faworyzują refleksji czy głębszego przemyślenia. W zamian tego oglądanie ćwiczy multisensoryczność, bo nawet jeśli straci się to, co przekazuje ścieżka dźwiękowa, możliwe jest dalsze śledzenie wizji i vice versa – w każdym razie zawsze coś zostanie – dzięki temu odbiorca czuje się pewniej.
   W przeciwieństwie do lektury ikoniczny charakter obrazu pozwala za pierwszym spojrzeniem uchwycić jego właściwy przedmiot, a zatem błyskawicznie poruszyć emocje, które jednak ogarniając duszę utrudniają trzeźwy ogląd. Lecz trud czytania nie może rywalizować z trudem oglądania, więc to nie książka, a telewizja jest medium bardziej przyjaznym, bo „sprawia mniej wysiłku”.
   Wśród problemów na jakie cierpi obecna szkoła, najbardziej znaczącym jest chyba coraz mniejszy udział homo sapiens przy stałym wzroście liczby homo videns, którego umysł jest inaczej ukształtowany. W szkole dobrze pojmowana jest nadal wstępna wiedza złożona jak matematyka, lecz poza tym szkoła każdego dnia traci coraz większy teren, bo zamiast reagować na ogromną ekspansję informacji oraz dostępnej w mediach wiedzy, wydaje się raczej okopywać na zdobytych pozycjach.
   Szkoła, jak zauważa Simone, jest kognitywnie powolna bo zazwyczaj ogranicza się do przekazywania statycznego i domkniętego pakietu wybranej wiedzy, oraz metodologicznie powolna z powodu niskiej umiejętności dostępu do źródeł wiedzy, jakie nie są jedynie encyklopediami i słownikami, lecz bankami i archiwami danych. Skutkiem tego szkoła przestaje być miejscem wymiany /ruchu/ wiedzy, lecz czymś w rodzaju magazynu gdzie arbitralnie wybrana wiedza, po tym jak została opracowana i sklasyfikowana, popada w stagnację i starzejąc się umiera.
   Co robić? Nie wiem. Lecz krokiem naprzód jest samo uświadomienie przynajmniej dwóch rzeczy. Po pierwsze że inteligencja sekwencyjna, jaka dotąd charakteryzowała Zachód i zbudowała jego wiedzę, codziennie oddaje coraz więcej kroku inteligencji symultanicznej. Po drugie: szkoła ma obecnie do czynienia z uniwersum młodzieży, która trudzi się o wiele, wiele bardziej niż w przeszłości, by nadążać za wskazówkami inteligencji sekwencyjnej, jakiej szkoła prawie wyłącznie powierzyła przekaz swojej wiedzy.
   Na epokowe przemiany nie ma gotowych recept, lecz wyzwania dla myśli i cierpliwego eksperymentowania.

następny rozdział

13) R. Simone, La terza fase. Forme di sapere che stiamo perdendo, Laterza, Bari 2000.
* od razu mam na myśli: Charlesa Bukowskiego, Trzydziestu Meneli i Pięknego Psa :)
14) G. Sartori, Homo videns. Televisione e post-pensiero, Laterza, Bari 1998.
* obok siebie lecz nigdy razem – patrz rozdział: 11.2. Odwrócenie ról w relacji człowiek-świat
  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react