urtica – fuga Bacha
w doniczce na parapecie wyrosły mi pokrzywy. nie planowałem tej uprawy, same się zasiały. trafiły jednak w dobre miejsce – są na swoim. podlewam je, pielęgnuję i nawożę naturalnie :> ładne są, widać że im służy. witam się z nimi co rano, a pod wieczór mówię dobranoc… hoduję je przede wszystkim na przewrotny znak sąsiadom /tu panuje zły ogrodnik/, bo roślina jaka jest, każdy wie: nie zbliżaj się.
+
wbrew opiniom pokrzywa jest wielce pożyteczna. mam do niej słabość – największą kiedy parzy /wtedy mocniej pachnie/. napar z niej chroni przed urokiem: spokój wokół roztacza w magicznym rozumieniu; na trzeźwo zaś i na co dzień można z niej zrobić bogatą w witaminy sałatkę albo herbatkę. można też z niej coś utkać i ubranie sobie uszyć albo stryczek ukręcić, lecz przed podjęciem ostatecznej decyzji, lepiej się nią wychłostać: pobudza do życia, do krążenia, do ukrwienia… właśnie, właśnie :> w pewnym niestandardowym zielniku wyczytałem, że stosowana w ten sposób miejscowo i „powierzchownie” przynosi ponadto skutki afrodyzyjne! fiu, fiu. w seksualnym kontekście samo chłostanie toż przecie perwersja, a chłostanie pokrzywą i w dodatku po organach?! fuga Bacha :>
— dobra, dobra :> się wychłoszczę. niech no tylko mi podrosną…
— mówisz: się wychłoszczemy?
— ok. wy też się wychłoszczcie, ponieważ oni już się chłoszczą.