déjà vu

w Berlinie zdarzało mi się czuć jak w Warszawie. zwłaszcza po wschodniej stronie, tak podobnej urbanistycznie do naszej stolicy. siedząc na przykład w kawiarni hostelowej przy placu Róży Luxemburg i patrząc za okno zdawało mi się, że jestem w warszawskim Między Nami, a było to silne i powracające wielokrotnie odczucie… niezbyt lubię Wa-wę, ale Berlin pod tym względem mnie zaskoczył. to było jakoś tam niesamowite, bo nie sądziłem, że może istnieć dobry wariant tego typu miasta. naprawdę.
zaś Drezno, miasto w którym obecnie przebywam, analogicznie przywodzi mi na myśl Kraków /nie martwcie się: Krakowa nie znoszę/ może wyłącznie z powodu mego mającego dokonać się wkrótce powrotu tam, nad Wisłę, a może? /rozważam głośno sprawę idąc z Niną bulwarem wzdłuż Łaby/ asocjacje owe, zadziwiające impresje wynikają z geograficznego usytuowania? Kraków i Drezno, Warszawa i Berlin leżą mniej więcej na tym samym równoleżniku, co sprawia że światło w tych miejscach mamy jednakowe. myślę o tym, bo właśnie patrzę na zachód słońca i przypominam sobie wyraźnie takie samo niebo nad Krakowem i widzę wyobraźnią niebo nad Berlinem /:>/ i wiem że nieodrodne mamy nad Warszawą.

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react