_

nie wiem, czy potrafisz wyobrazić sobie braciszku, jakie to poniżające… jaki wstyd i hańba obudzić się na izbie wytrzeźwień :> porwany film i ciężki kac sam w sobie jest dopustem, a w takich okolicznościach, uwierz mi, nie ma gorszego niż wracać do życia z bolesną świadomością, że można było uniknąć zgonu… samoocena bije rekordy zanurzenia…
nigdy nie zapomnę owego przebudzenia, braciszku. gdyby Dante mógł tego doświadczyć, tak wyglądał by Czyściec.
wypiłem duszkiem trzy kubki miętówki, jakie przyniósł medyk, kolejne dwa zabrałem na później i zaległem na pryczy odwrócony do ściany; jak dobrze, że nie przypadło mi miejsce na środku sali… próbowałem zasnąć. cóż było robić, musiałem odczekać swoje, jak wyjaśnił medyk: trzy godziny za każdy promil… a miałem podobno 3,5 gdy mnie przywieźli… tyle że nie wiem, o której to się stało… nad ranem? zatem wypuszczą mnie dopiero popołudniu…

godziny wloką się… promile parują… około dziesiątej zaczęli wypuszczać pierwszych delikwentów: medyk stawał we drzwiach i wywoływał po nazwisku. niektórzy „szczęściarze” jeszcze spali, inni przebudzeni jak ja, udawali że śpią; na izbie raczej nie nawiązuje się znajomości… raczej unika się wzroku sąsiada… nie patrzy się nawet, bo najchętniej by się wcale nie było…
powoli, z godziny na godzinę sala pustoszała, większość „internowanych” wychodziła z ulgą, lecz kilku menelom dobrze się wypoczywało… wygodniej niż pod mostem… wreszcie, oprócz mnie pozostał w sali taki jeden, starszy, co izbę najwidoczniej traktuje jak sanatorium…
zrobiło się na tyle późno, braciszku, że zaczęło zastanawiać mnie, dlaczego tutaj ciągle jestem? na pewno minęło dziesięć godzin. zapomnieli czy co? …dopukałem się medyka.
— przepraszam, tak mi przykro i wstyd… czy mógłbym już stąd wyjść?
— obawiam się… – medyk spojrzał na wylegującego się ostatniego „mohikanina” – że musisz… że musicie – poprawił się – poczekać razem na transport.
— razem? ja z tym panem nie mam nic…
— wygląda na to… – medyk zawiesił głos /dla efektu?/ – …że masz sprawę z policją. on też ma, więc macie razem.

sprawa z policją… o курва, niezła gratka! …ale poczuj dobrze braciszku, mój gigantyczny kac, pomogł mi przełknąć tę wiadomość – niby nerwy na wierzchu, a jednak zbawcze otępienie… хуй z policją. większą uwagę zwróciłem na menela, z którym zostałem razem…
okazało się, że znam go z widzenia. z Kleparza. pewnie on mnie też. przesiaduje często z kumplami przed sklepem, czasem nawet pod kamienicą… coraz lepiej, myślę sobie braciszku, coraz lepiej, teraz będą wiedzieć wszyscy na dzielnicy, gdzie uchodzę, nie uchodzę… więc… kiedy przyjechali po nas gliniarze, byłem niczym baranek :> zdjąłem zgrzebną koszulę, odebrałem za pokwitowaniem zdeponowane w szatni ubranie i dostałem rachunek, bardzo wysoki rachunek. nieważne ile, dżentelmeni o tym milczą… po prostu czasem opłaca się być menelem braciszku: nic nie masz, nie płacisz. ja nie miałem gotówki, zabrali w kaucję telefon :> a potem gliniarze założyli nam bransoletki. sprytnie, żeby utrudnić ewentualną ucieczkę, spięli nas razem i wepchnęli na tylne siedzenie poloneza-radiowozu. nieźle, nie? ja, Benowski, znany na Kleparzu żurnalista za rączkę i z kim :> patrzcie! ktoś pyta, co tu robię? pracuję nad reportażem, braciszku :> śmiechu warta groteska: aresztowany nie wie za co.
— za pijaństwo? a może przez psa? chyba nie za bloga przecież

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reakcje

mariop

Hej Beno, ta biopsja to autopsja?

benzar

:>

reaguj/react