scena trzecia: Potwory

Kabotyn: Przepraszam, pan Jacek Podsiadło?
Poeta: Tak, słucham?
Kabotyn: Zadedykowałem panu wiersz.
Poeta: Tak, i co z tego?
Kabotyn: Czy mógłbym dostać jednego papierosa?


…ten krótki dialog dokumentuje twój udział w festiwalu poetyckim Potwory 2000. pochodzi z niskonakładowego pisemka literackiego Kabotyn. Pamiętasz to zdarzenie?

Nie bardzo, dużo się wtedy działo.

Byłem świadkiem.

Jeżeli tak… Dostał ode mnie tego papierosa?

Dostał.

Teraz niech mi odda w gumach do żucia, bo nie palę.

OK. Bardziej zaciekawiła mnie inna sytuacja, która miała wtedy miejsce. Podczas twojego wieczoru autorskiego, jakaś baba głośno komentowała.

Pijana była?

Chyba tak. Ogłosiłeś, że jak jej nie uciszą, to przerwiesz występ. Więc ktoś podszedł do niej i…

…i ją wyniósł. Pamiętam… No cóż… Gdybyś napluł mi teraz do frytek, też bym z tobą nie rozmawiał, tylko odsunąłbym się albo poprosiłbym kelnera, żeby cię wyrzucił, więc jeżeli ktoś mi przeszkadza…

Często ci się to zdarza?

W istocie, dosyć często.

Dlaczego? Prowokujesz?

Nieprawda! Podczas różnych wieczorów poetyckich wielokrotnie byłem świadkiem, jak nieśmiałym poetom pijana baba psuła cały występ. Łącznie z tym, że raz w Białymstoku zabrała pewnemu poecie mikrofon i jeszcze opierdoliła go, że to co usłyszała, to żadna poezja. Postanowiłem nie pozwalać sobie na takie sytuacje. Nie będę robił z siebie idioty, który czyta sentymentalne zwierzenia, podczas gdy pijana baba mu przerywa, a on udaje, że nic się nie dzieje… Niech spierdala, jeśli się upiła.

Ale tamta sytuacja wyglądała na wyreżyserowaną. Umówiłeś się z tą kobietą?

Gdybym był Andrzejem Żuławskim, musiałbym w tej chwili powiedzieć: szanowny panie, powinien pan wstać i stąd wyjść albo jeden z nas dostanie od drugiego w pysk. Twoje pytanie mnie obraża. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę.

Przepraszam, chciałem bezczelnie nawiązać do kabotyńskiego intro…