Podróż nie była łatwa. Nieprzespane noce w pociągach, gdzieś w drodze. Nareszcie spokój, którego zapowiedź poczuł na widok budynku z szyldem: RZECZPOSPOLITA POLSKA. Patriotyzm? Raczej proste uczucie bycia u siebie: znasz gliniarzy, wiesz jak z nimi gadać. Na ulicy od razu poznajesz bandziora i widzisz, gdzie nie powinieneś wchodzić. Potrafisz omijać na czas… Tak zwana „teoria typów”.
W Przemyślu wsiadł do pociągu. Wtopił się w otoczenie bez problemów i zbędnych zdań, zmiął zużyty bilet, który z trudem zdobył w Kijowie; gdzie spośród kilkunastu kas czynne były tylko 3.
Powitały go długie kolejki. Stanął w jednej z nich. Gdy odczekał swoje i znalazł się przy okienku powiedział: Lwów. Nie ma biletów – usłyszał niewyraźnie zza szyby, zapytał zdziwiony: nie ma biletów?
— Nie ma… odpowiedziała znudzona kasjerka.
Może stanąłem w złej kolejce – pomyślał i stanął w innej.
— Lwów – powtórzył po kilkunastu minutach, lecz usłyszał to samo od tak samo znudzonej chociaż innej kasjerki: biletów niet.
— Jak to niet? Za chwilę odjeżdża pociąg.
— Właśnie… Najbliższy pociąg na który mogę sprzedać bilet… - przejrzała zeszyt – odjazd za tydzień… Nie zrozumiałem. Odszedłem od okienka i stanąłem na środku dworca jak wryty. Nie śpieszyło mi się, ale czekać tydzień?! Wtedy podszedł do mnie facet. Cwany, typ kaukaski.
— Chcesz wyjechać? – spytał niewyraźnie.
— Dokąd jedziesz? – powtórzył.
— Lwów.
— Będzie kosztować.
— Ile?
— Ty stawkę ustalasz, cha, cha… Chodź – Kaukaz ruszył w stronę wyjścia.
Rozejrzał się po mieszkaniu. Nie zasłane łóżko, wybebeszona szafa. W łazience, mokry płaszcz nad wanną. W kuchni, liść paprotki w zlewie. W lodówce… Świetlista pustka zalała posadzkę.