sztuka rozpoznawania śladów

    fragment Bruce Chatwin's The Songlines

nasz wielbłądnik nazywał się Mahmoud. niezły był z niego agent… najpierw gwizdnął geologowi młotek. potem pozwolił nam zabrać mu jego nóż, by następnie na wesoło móc wymienić się fantami i w ten sposób zostać wielkimi przyjaciółmi.
   kiedy geolog wrócił do Chartumu, Mahmoud poprowadził mnie na pustynię w poszukiwaniu rysunków naskalnych.
   pejzaż na południe od Derudeb był spłowiały i spalony słońcem; teren pocięty był długimi ścianami z szarej skały. w uedach rosły palmy dum, a na równinach rozsiane akacje. drzewa te miały płaskie, nagie o tej porze roku korony przypudrowane żółtym kwieciem, długie białe kolce na ich gałęziach sprawiały wrażenie sopli lodu. nocą, gdy nie śpiąc wpatrywałem się w gwiazdy, miasta Zachodu wydawały mi się smutne i obce, a pretensje „świata sztuki” kompletnie idiotyczne. w przeciwieństwie tu czułem się, jakbym wrócił do domu.
   Mahmoud nauczył mnie sztuki rozpoznawania śladów na piasku: gazeli, szakali, lisów, kobiet…

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react