11.8. Czuwanie nad przyszłością

    Mit nowych technologii z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego
Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie kierować naszym losem, nie powinniśmy z tego powodu przestać nad nim czuwać.*
   Furio Colombo Konfucjusz w komputerze.

   Czuwaniu nad przyszłością, ochronie, trosce o los Furio Colombo poświęcił ważną książkę,32 w której zdecydowanie aczkolwiek być może dla większości w sposób niezauważony, poddaje krytyce zjawisko komputeryzacji wychodząc od rozważań nad komputerem jako środkiem komunikacji, by następnie zagłębić się w sieci albo jak mówi się obecnie: cyberprzestrzeni, branej przez wszystkich za bardzo użyteczny „środek”, gdy w istocie jest ona „światem”.
   Co to znaczy? Jak wielokrotnie wcześniej podkreślałem, środek istnieje w relacji do wybranego celu, któremu „służy”. Lecz czy komputer na moim stole jest tylko „środkiem” na podobieństwo młotka przeznaczonego do wbijania gwoździ albo obcęgów do ich wyrywania? Nie, odpowiedziałby Günter Anders, ponieważ:

Nie istnieją pojedyncze narzędzia. Prawdziwym narzędziem jest ich totalność. Każde pojedyncze urządzenie na swój sposób jest tylko kawałkiem, trybikiem, fragmentem systemu. W ten sposób każdy element zaspokaja częściowo potrzeby innych urządzeń, lecz dzięki swemu istnieniu narzuca systemowi potrzebę kolejnych, nowych narzędzi. Absolutnie niedorzecznym jest utrzymywanie, jakoby ów system, owe makrourządzenie, było „środkiem” będącym do naszej dyspozycji w wolnym wyborze celów. System urządzeń jest naszym „światem”. A „świat” jest czymś innym od „środka”. Należy do innej kategorii.33

   Sieć inaczej zwana cyberprzestrzenią właśnie dlatego, że nie jest „środkiem” lecz „światem”, nie pozostawia mi innego wyboru poza wzięciem w niej udziału albo znalezieniem się poza, byciem wykluczonym. Mój hipotetyczny osobisty strajk nie zmieni niczego, bo jeśli całe życie od zawodowego po prywatne, rozwija się dzięki sieci, brak urządzenia jakie mnie z nią łączy, skutecznie eliminuje mnie z udziału w świecie zawodowym jaki i prywatnym. Moja wolność posiadania komputera, jego nabycia lub nie, już została zlikwidowana.
   Lecz świat proponowany i narzucany przez sieć nie jest realny, a więc doświadczenie jakie można dzięki niej nabyć, jest tylko ułudą świata, jeśli nie jego wykoślawieniem dlatego, że świat realny rozwija się już tylko w relacji do swej „transmisji”. Jeśli rzeczywiście świat nie istnieje poza swoim opisem, media nie są „środkiem” czyniącym fakty publicznymi, lecz reklama jaką zawierają staje się „celem”, dla którego dzieją się fakty.*
   Informacja traci tutaj swoją niewinność, bo przestaje być podsumowaniem, by zmienić się w konstruowanie faktów. Nie tylko w sensie, że wiele z nich nie miało by znaczenia, gdyby media nie umieściłyby ich wśród niusów, ale dlatego że ogromna ilość działań dokonana zostaje w jednym celu: przetransmitowania. Obecny świat toczy się tak jak widzimy, ponieważ się go ogłasza, a świat ogłoszony wszem i wobec jest jedynym w jakim żyjemy.
   I tak moja wolność obarczona zostaje czynnikiem przymusu do udziału w świecie nie będącym światem faktów, jakie wydarzyły się i później zostały ogłoszone, lecz jest światem faktów, które wydarzyły się po to by zostać ogłoszonymi. Wszystko to co kapłani cyberprzestrzeni sprzedają jako niewinny zbiór informacji, w rzeczywistości stanowi znaczące miejsce konstruowania prawdy i fałszu, nie dlatego, że media kłamią, lecz dlatego że nic nie nabierze wagi, jeśli nie zostanie przez nie nagłośnione.
   Jeżeli nowe technologie, wbrew opiniom rozentuzjazmowanych zwolenników sieci, dalekie są od bycia wyznacznikiem wolności, a ich brak stawia pod znakiem zapytania udział w owym jedynym wariancie świata, do którego już jesteśmy podłączeni, i który jest światem medialnej komunikacji, jeżeli do tego wszelkie działania, słowa i fakty, nie posiadają przed sobą żadnego innego celu poza rozejściem się po świecie drogą cyfrową, zatem nie pozostaje nam nic innego, jak rzucić się w tę kopiowalną przestrzeń tworzoną przez technikę zmuszającą nas do uczestnictwa w całym świecie (albo w tym co zostaje za niego uznane) gdzie jak pisze Anders, „dane nam zostało zobaczyć na tyle więcej, na ile mniej pozwolono nam zabierać głos”; sprowadzeni do owej żenującej roli podglądaczy jakim, w rytm nigdy niezaspokojonego głodu wiadomości, „rzucane są na ekran jeden po drugim strzępy świata w kompletnej ignorancji ich wzajemnych związków”,34 a przecież tylko one dają możliwość zrozumiałego odczytywania świata.
   Głosząc tego rodzaju krytykę, która nie jest niczym innym jak świadomym uchwyceniem degradujących skutków działania uniwersalnych mediów, Furio Colombo zdaje sobie sprawę, że może znaleźć się w grupie osób podejrzewanych o reakcyjne zachowanie, pomimo tego iż w błyskotliwym stylu pokazuje także zachwycające, niezmierzone możliwości otwierane przez to jak najbardziej aktualne zjawisko. Lecz omawiając ewentualne telematyczne korzyści, stawia czytelnika przed filozoficznymi problemami, mówiąc przy okazji głośno i wyraźnie, że nie wszystko w sieci, w internecie, w cyberprzestrzeni jest bezinteresowne, że w owej resztce pozostającej między wymiarem „realnym” a „wirtualnym” może tkwić podstęp, przynęta, ponieważ Colombo przekonany jest, że znajduje się naprzeciw pierwszej, stworzonej przez cywilizację przemysłową maszyny zdolnej bezpośrednio wpływać na nasze umysły.
   Lecz na świecie między Nowym Jorkiem, Pekinem, Londynem i Kapsztadem nie ma osoby bardziej podejrzanej od tej, jaka pozwoli sobie skrytykować lub po prostu zauważyć coś odniesienie technologicznej rewolucji, bo jak zaznaczył Anders:

Ktoś kto krytykuje albo przynajmniej ma blady zamiar podobnego wywrotowego działania, musi wiedzieć, że zakłóca cykl ewolucyjny przemysłu, to jest sprzedaży produktów. A ponieważ przemysł i sprzedaż muszą ciągle rozwijać się i wzrastać (czyż nie?), krytyka jest eo ipso sabotażem postępu a zatem czystym działaniem reakcyjnym.35

   W ten sposób, oświeceniowa idea „postępu” (która kiedyś miała na widoku jakiś cel do zrealizowania, a którą entuzjastyczni zwolennicy nowych technologii mylą z „rozwojem” patrzącym tylko na swoje samowzmocnienie technologiczne) powraca, tyle że skromniej odziana, chociaż przez to nie mnie zwodnicza, rozgrywając scenę, z jakiej wyłączeni zostają „krytycy”, którzy dlatego iż nie chcieli brać udziału w sukcesie aplauzometru mierzącego aprobatę wprowadzanej „nowości”, zarobili sobie na miano „reakcjonistów”. Aczkolwiek ich krytyka niekoniecznie jest reakcyjnym odrzuceniem, jeśli prawdą jest, jak pisze Colombo, że „postęp techniczny nie zawsze wiedzie ku lepszemu, nawet gdy jest nieunikniony”.36
   Wobec nieuniknionego wszelkie odrzucanie staje się patetyczne, natomiast konieczne jest czuwanie, by przynajmniej pojąć, co technika zrobiła, robi i zrobi z nas, zanim uda mam się cokolwiek uczynić dzięki niej. W tej dziwnej grze, w której pamięć po raz pierwszy w historii ludzkości ma do czynienia nie z przeszłością, lecz z przyszłością (do czego nawiązuje podtytuł książki Colombo: Pamięć przypadkowa przyszłości) nie wolno nam jak zazwyczaj podzielić się na zwolenników i przeciwników nowych technologii, lecz wszyscy razem powinniśmy stać się uważnymi obserwatorami, by nie dopuścić do tego, że historia którą my ludzie wynaleźliśmy, odtąd dziać się będzie w naszej kompletnej niewiedzy.

rozdział następny

* w oryginale sorveliare czuwanie, pilnowanie, również ochrona i straż
32) F. Colombo, Confucio nel computer. Memoria accidentale del futuro, Rizzoli, Milano 1995.
33) G. Anders, G. Anders, Die Antiquiertheit des Menschen, Band I: Über die Seele in Zeitalter der zweiten industriellen Revolution (1956)
nieprzekładalna, wyraźna gra słów: publiczny – pubblico, reklama – pubblicità
34) G. Anders, G. Anders, Die Antiquiertheit des Menschen, Band I: Über die Seele in Zeitalter der zweiten industriellen Revolution (1956)
35) G. Anders, G. Anders, Die Antiquiertheit des Menschen, Band I: Über die Seele in Zeitalter der zweiten industriellen Revolution (1956)
36) F. Colombo, Confucio nel computer. Memoria accidentale del futuro.
  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react