11.7. Psychopatologie komórkowe

    Mit nowych technologii z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

   Nowe, przyspieszające czas i redukujące przestrzeń środki masowego przekazu i komunikacji, być może nie wywołują nowych patologii, z pewnością jednak wzmacniają te już posiadane, uwidaczniają je, pokazują wszem i wobec, czynią publicznymi. Może gdybyśmy byli dobrymi obserwatorami samych siebie, moglibyśmy zaoszczędzić sobie wizyt psychoanalitycznych, ponieważ by się poznać, wystarczy zwrócić uwagę na sposób w jaki korzystamy z internetu lub telefonu komórkowego – dobrych wskaźników stosunku jaki mamy do rzeczywistości i do innych ludzi. Według psychologa Luciano Di Gregorio,28 neurotyczne używanie komórki ujawnia ciekawe aspekty naszej osobowości takie jak:
   a) Brak tolerancji oddalenia. Nie ma wątpliwości że, z psychologicznego punktu widzenia, telefon komórkowy jest moderatorem lęku przed separacją /rozdzieleniem/, określanego nie tylko przez odległość fizyczną, lecz o wiele bardziej przez tę natury sentymentalnej, jaka rodzi się z przeżyć braku i utraty kontaktu z drugim człowiekiem. Tego uczucia zaznaliśmy wielokrotnie w dzieciństwie, kiedy brakowało nam mamy, stąd każdy z nas wie, jak bardzo może być nieznośne. Przekonanie, że komórka pozwala pokonać nam oddalenie i stawić czoła owej nieobecności pokazuje na ile są w nas obecne i aktywne syndromy infantylne, i na ile niezdolni do ich przezwyciężenia zagłuszamy je za pomocą urządzenia technicznego.
   Lecz któż to nie wie jak poradzić sobie z odległością i brakiem czyjejś obecności? Kto nie potrafi wytrzymać sam ze sobą i odbiera od razu samotność jako opuszczenie lub podważenie własnej tożsamości? „Mimo że mam ciągle włączoną komórkę, nikt do mnie nie dzwoni ani nie pisze, znaczy: jestem nikim”. Uczucia nie mają racjonalnych uzasadnień, ich sposób narastania jest gwałtowny, w rodzaju elektrycznego spięcia. Wnioski pojawiają się błyskawicznie. Więc zabieramy się za telefonowanie, chatowanie, za pisanie maili, nie dlatego że mamy coś do powiedzenia, lecz z potrzeby załatania pękniętego bezpieczeństwa, co próbujemy osiągnąć w nieustannych, by nie powiedzieć kompulsywnych kontaktach. Nie tolerujemy oddalenia, nie znosimy nieobecności, żyjemy jakby dzięki innym, niejako za ich przyzwoleniem, w stanie częściowego lub zupełnego uzależnienia, które dużo mówi o naszym zdziecinnieniu i braku autonomii.
   b) Złudzenie wszechmocy. Wiemy skądinąd, że dzieciństwo to nie tylko zależność, lecz również wszechmoc. Wszechmoc magiczna, jaka być może kompensuje rzeczywiste uzależnienie dziecka od wychowujących je dorosłych. Służące komunikacji nowe technologie zaspokajają również infantylną potrzebę wszechmocy, bo gwarantują iluzoryczne panowanie i kontrolę nad interesującymi nas osobami i wydarzeniami, zmieniając również wymiar związanej z nimi niepewności. Owa niepewność nie jest więcej przepracowywana, lecz wywołując natychmiastowe działanie /szybki telefon/ zostaje uciszona przez czyjąś odpowiedź i zapewnienie, że wszystko w porządku. Sprawia to, iż nasze wewnętrzne umiejętności rozładowywania napięć i konfliktów ulegają stopniowemu osłabieniu, a na ich miejscu pojawia się rodzaj delirium wszechmocy dającej nam złudzenie, lecz nic więcej poza złudzeniem kontroli nad rzeczywistością za pomocą prostej aktywacji klawiatury czy słuchawki.
   c) Paranoiczna kontrola. Stan karmionej emocjami realnej bezsilności, przekształcamy dzięki komórce w iluzoryczną zabawę „panowania nad światem”. Lecz w tym wypadku stosowany środek jest najgorszy z możliwych, bo jeśli do uciszenia niepokoju potrzebujemy kontroli, kontrola ze swej strony podsyca paranoiczne przeczucia, które stawiają pod znakiem zapytania wszelkie próby weryfikacji faktów z życia interesujących nas osób, miejsc przez nich odwiedzanych, działań przez nich podejmowanych, spotykanych przez nich osób, w ogóle wszystkich rzeczy jakie robią podczas naszej nieobecności.
   I tak imię miłości zmieniamy się w prywatnych detektywów chcących w każdym momencie wiedzieć gdzie znajduje się chłopak, dziewczyna, mąż, żona, syn, córka, a gdy złapiemy ich przez komórkę, zawsze słyszeć prawdę, jeśli zaś jesteśmy wystarczająco sprytni, by uchwycić drobne sygnały, hałasy w tle, odgłosy otoczenia a teraz nawet i obrazy, możemy dostarczyć sobie przydatnych wskazówek, by nakarmić naszą podejrzliwość albo zagwarantować spokój.
   Oczywistym jest, że taka potrzeba kontroli wynika z głębokiego poczucia niepewności i braku zaufania, jakie usiłujemy ograniczyć do prywatnej przestrzeni życiowej, po to by ukryć przed sobą, że ta przestrzeń jest być może bardziej rozległa, gdyż obejmuje naszą teraźniejszość i przyszłość, nad którą nie sprawujemy żadnej kontroli, dlatego przelewany niepokój jaki z niej wypływa na przestrzeń osobistą i na relacje jakie mamy z najbliższym otoczeniem. Ile głęboko zakorzenionej i sterującej nami bezsilności rozładowujemy za pomocą kontroli naszych biednych członków rodzin i ukochanych?
   Pewność, jaka rodzi się ze złudzenia kontroli nad rzeczywistością osobistą, prowadzi do przekonania o posiadaniu narzędzi zdolnych kontrolować również fakt zewnętrzne, od zwykłych przypadków aż po zawieruchy społeczne czy anomalia klimatyczne, a więc do wrażenia uwolnienia się spod władzy wypadków i do wyzbycia się owego pierwotnego lęku, który jest lękiem przed nieprzewidzianym, to jest prawdziwym motorem badań techno-naukowych, jakich telefon komórkowy i komputer są najpotężniejszymi, oddanymi w nasze ręce osiągnięciami.
   d) Ekshibicjonizm. Wszechmoc nie jest prawdziwą wszechmocą jeżeli nie zostanie ujawniona, dlatego ekshibicjonizm stanowi kolejną patologię wyraźnie ukazywaną przez telefon komórkowy, aż po upublicznienie osobistej sfery intymnej, i każdej „najskrytszej” tajemnicy. Jak zauważa Di Gregorio: „Istnieją osoby bez względu na wiek, używające komórek, by pokazywać własne uczucia oraz relacje emocjonalne. Mówią one pewne rzeczy publicznie, głośno i bez zażenowania dodając chętnie intymne szczegóły, jakby zmuszała ich do tego potrzeba, dokładnie, ekshibicjonistyczna. Wyrazy ich twarzy, po takiej telefonicznej rozmowie, nie dają nam zobaczyć cienia wstydu spowodowanego przyłapaniem w niestosownym i delikatnym momencie konwersacji. Byliśmy bowiem świadkami, prawie nieodzownymi, ich potrzeby uwidocznienia się. Oni zaś w końcu wydają się bardzo zadowoleni, że zostali uchwyceni z ich wywnętrzoną intymnością przez przypadkową publiczność okazyjnie wezwaną do zbiórki”.29 Tacy ludzie w głębi „nie mają nic do ukrycia, nic czego mogliby się powstydzić”, tacy ludzie mylą bezwstyd ze szczerością i tanio zdobywają zainteresowanie, tanio, bo w cenie impulsów telefonicznych.
   e) Lęk przez anonimowością. Potrzeba bycia zauważonym mówi wiele o istniejącym w naszym społeczeństwie strachu przed anonimowością, w jakiej pojedyncze osoby boją się utonąć. „Anonimowość” ma tu tragicznie zdwojoną postać: z jednej strony wydaje się warunkiem nieodzownym, by ktoś mógł ukazać dzięki telefonii lub telematyce* własne skrywane uczucia, potrzeby, głębokie pragnienia i (per)wersje seksualne; z drugiej, jak zauważa Di Gregorio,30 jest to denuncjacja „izolacji jednostki”, z jaką każdy próbuje sobie jakoś poradzić przez kontakty telematyczne, w których bez pokazywania własnej twarzy zaspokaja się „potrzebę bycia w centrum czyjegoś zainteresowania i wyzbycia się poczucia samotności czy odizolowania” w solipsystycznej prywatnej relacji między sobą a ową pustką siebie, jaką każdy z nas ujawnia czując że istnieje tylko jeśli jest z kimś w kontakcie.
   Dzieci zaczynają panować nad rzeczywistością i ustanawiać relacje uczuciowe za pośrednictwem pluszowych misiów czy innych ulubionych zabawek, podobnie wydaje się, iż my dorośli nie jesteśmy już zdolni do życia na świecie i zagwarantowania sobie relacji uczuciowych bez owych pośredników jakimi są telefon komórkowy albo laptop, niewiele różniących się od tamtych dziecięcych zabawek. Co o tym powiedzieć? Że nowe technologie, z których jesteśmy tak dumni, prowadzą do naszego stopniowego zdziecinnienia i społeczeństwa w którym żyjemy? Wydaje się, że tak.
   f) Utrata świata otaczającego i świata wewnętrznego. Luciano Di Gregorio ironicznie daje zauważyć, że przez dziwny językowy traf „komórka” nosi tę samą nazwę co miejsce gdzie można kogoś zamknąć.31 Zwróćmy zatem uwagę jak zniewala, ogranicza i czego pozbawia nas bezkrytyczne stosowanie tego urządzenia. Spójrzmy jak wiele rzeczy omija owych neurotyków, jacy na ulicy, w pociągu, w restauracjach, kinie, teatrze, ogólnie wszędzie tam gdzie dociera zniewalający „dzwonek”, kręcą się zdenerwowani na samych siebie szukając „zasięgu”, albo jacy zawiesiwszy rozmowę zmuszają nas do czekania aż skończą mówić przez telefon. Oczywiście przepraszają przed i po rozmowie mimo to dając do zrozumienia swoim zachowaniem, że liczymy się mniej, o wiele mniej, niż niepohamowany mierzony impulsami potok słów.
   Dawniej, ktoś kto rozmawiał z sobą głośno na ulicy, uważany był za wariata. Dzisiaj ci co tak robią, brani są za osoby bardzo zajęte. Komórka stała się dla nich tym co trzyma ich w kontakcie ze światem, lecz nie widzą że z jej powodu tracą świat otaczający, jak również ich świat wewnętrzny. Bo nie wiedzą więcej co to cisza, która jest chyba jedynym sposobem danym nam do dyspozycji, by wejść w kontakt samym sobą, a więc w pewnym sensie jedyną drogą do poznania siebie. Nie wiedzą więcej co to oczekiwanie obarczone ładunkiem emocji, ale bogate również mnogością nieprzewidywalnego, tego wszystkiego co zabarwia niespodzianką naszą codzienność. Nie mają więcej respektu wobec aury tworzącej się w kontaktach miłosnych, kiedy świat musi zostać wzięty w nawias, aby inny świat mógł w nim znaleźć swoją część. Ich nachalna obecność w świecie zewnętrznym nie daje interlokutorowi żadnych ustępstw. Włączona komórka to świat stojący pomiędzy nimi.
   g) Utrata wolności. Telefony komórkowe można przecież wyłączyć, czasem są poza zasięgiem albo skończyły się na karcie dostępne środki… Wtedy konieczną staje się cała kaskada kłamstw i usprawiedliwień do jakich zmuszani są wszyscy na tyle, na ile są osiągalni w dowolnym miejscu na ziemi, bez możności wyswobodzenia się spod ciągłej kontroli jakiej poddali się, by czuć się pewniej na świecie. Włączona czy wyłączona nieważne, komórka nie daje nam ucieczki. Jeżeli dzwonimy znaczy, że nie potrafimy zaczekać, pomyśleć i rozważyć w międzyczasie, jeżeli odpowiadamy, jesteśmy w każdej chwili na wezwanie innych, jeżeli wyłączymy komórkę, musimy wcześniej czy później się usprawiedliwić.
   Jak każdy może skonstatować, nie jesteśmy więcej wolni, nie mamy więcej szans. Nie dysponujemy więcej naszym czasem, by przemyśleć nasze odpowiedzi, bo musimy dawać je natychmiast i w biegu, nie mamy więcej możliwości interioryzacji naszych miłości, gdyż jeśli nie dzwonią, to już natychmiast są porzucane. Nie potrafimy więcej być sami ze sobą dłużej niż godzinę, i tak oto nasze wnętrze staje się jałowe.
   A wszystko po to, by od razu wiedzieć, że z mamą jest dobrze, że narzeczona nas kocha, że przyjaciel na nas czeka, że doradca handlowy zdołał poukładać sprawy, że adwokat znalazł w grafiku lukę by nas przyjąć, czyli że cały świat zewnętrzny istnieje i działa, a my jesteśmy w środku i w każdej chwili możemy go skontrolować. Jedynie tak potrafimy istnieć?
   Może utraciliśmy wewnętrzny dialog duszy, za to w zamian komórka, nawet jeśli z drobnymi zakłóceniami, jakimś tunelem po drodze i brakiem zasięgu dała nam świat, chociaż tak naprawdę nie jest to świat, a zgiełk świata. Koniec końcem niezła wymiana. Chociaż przy okazji straciliśmy duży kawał naszej wolności.

następny rozdział

burning iPhones

protesters from several workers' rights groups burn pieces of paper in the shape of iPhones, manufactured by Foxconn, during a demonstration outside a Foxconn office in Hong Kong
May 25, 2010.

28) L. Di Gregorio, Psicopatologia del cellulare. Dipendenza e possesso del telefonino, Franco Angeli, Milano 2003.
29) L. Di Gregorio, Psicopatologia del cellulare. Dipendenza e possesso del telefonino, Franco Angeli, Milano 2003.
* telematyka = telekomunikacja + informatyka
30) L. Di Gregorio, Psicopatologia del cellulare. Dipendenza e possesso del telefonino, Franco Angeli, Milano 2003.
po włosku gra znaczeń jest o wiele bardziej dosadna, bo komórka – cellulare, nosi tę samą nazwę co więzienna karetka, też cellulare.
31) L. Di Gregorio, Psicopatologia del cellulare. Dipendenza e possesso del telefonino, Franco Angeli, Milano 2003
  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react