10.5. Zmierzch polityki w dobie techniki

    Mit techniki z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

   Polityka została wynaleziona przez Platona, można więc powiedzieć, że jest dyscypliną stosunkowo nową. Przed polityką była tyrania. Dzisiaj, jak pisze Giacomo Marramao, „polityka wygląda niczym zdetronizowany władca, zagubiony wśród antycznych map Państwa i społeczeństwa, map, które przestały być aktualne, bo nie odsyłają więcej do legitymacji władzy”.27 Polityka nadal przydatna w reprezentowaniu przynależności czy zainteresowań, nie wydaje się być więcej miejscem podejmowania decyzji, gdyż aby decydować musi liczyć się z ekonomią, zaś ekonomia w decyzjach co do swych inwestycji, spogląda na zdolności i zasoby technologiczne.
   Utrzymując, iż możemy obronić się przed inwazją chińskich produktów poprawiając tylko i wyłącznie naszą technologię a więc inwestując w badania naukowe, to jakby zgodzić się na wyższość techniki nad ekonomią ufundowaną z kolei na jej pierwszeństwie wobec polityki. W tym sensie mówimy, że polityka staje się reprezentacją decyzji, przestając być miejscem jej podejmowania.
   Nie jest to pozbawione niebezpieczeństw, bo jak nadmienia Platon, technika wie jak powinno się robić rzeczy, lecz nie wie czy owe rzeczy powinny być robione ani dlaczego powinny być robione.28 Stąd konieczność, nadal według Platona, owej „wyższej techniki (basiliké téchne)”, to jest polityki zdolnej nadać wszystkim innym technikom sens i cel ich procedur.29 Dzisiaj związek między techniką a polityką, która dla Platona powinna nadzorować wszystkie techniki, został całkowicie postawiony na głowie, lecz nie tylko.
   Technika zaburza również strukturę władzy jaka, w erze pre-technologicznej, mogła być przedstawiana za pomocą figury trójkąta, gdzie na szczycie znajduje się punkt decyzyjny – autorytet /arbitraż/ panującego, prawa, władzy – a u podstawy uległość lub występek, prawomocność lub bezprawie, obywatele albo poddani.
   Dzisiaj technika nie pozwala więcej na podobne uporządkowanie, ponieważ dzieli władzę między wszystkich pracujących w określonym systemie. Dlatego na przykład wystarcza dziesięciu kontrolerów lotu, by zatrzymać cały kompleks powietrznej nawigacji, podczas gdy kiedyś, aby tradycyjny strajk mógł zakończyć się sukcesem, musiał objąć osiemdziesiąt procent robotników danego sektora.
   Stoimy zatem naprzeciw nowego rodzaju władzy, gdyż technika zakłada koordynację swoich pod-zespołów, tak by całość mogła funkcjonować z precyzją i dokładnym współgraniem. Bo wystarczy wstrzymać małą część, by zablokować cały układ. W ten sposób technika dzieli władzę pośród wszystkich współdziałających w systemie, władzę którą Amerykanie określili trafnie pod nazwą no making power.
   Odwoływanie się i oczekiwanie na decyzje polityków, co często zdarza się w dobie techniki, jest o wiele mniej skuteczne niż można by sobie wyobrazić, ponieważ jeśli wystarcza jedna mała obstrukcja dla zablokowania całego układu, zadaniem polityka musi być umiejętna mediacja bardziej niż podejmowanie decyzji, gdyż decydowanie nie jest kompatybilne z funkcjonalnością techniki.
   Poza tym można by powiedzieć, że technika oznacza koniec demokracji (tryb warunkowy dyktuje fakt, iż wszyscy „kochamy” demokrację, chociaż ta w rzeczywistości jest już w zapaści). Technika stawia nas naprzeciw problemów, na jakie zmuszani jesteśmy zabierać głos nie posiadając żadnych kompetencji. Wystarczy pomyśleć przykładowo o referendum w sprawie zapłodnień in vitro albo o debacie toczącej się wokół elektrowni jądrowych, lub o tej na temat zmodyfikowanych genetycznie organizmów. We wszystkich tych przypadkach, jakiekolwiek kompetentne odpowiedzi na problemy z nimi związane, możliwe są jedynie, gdy jest się odpowiednio biologiem, fizykiem nuklearnym lub genetykiem. Osoby pozbawione owych specyficznych kwalifikacji, podejmą decyzję w oparciu o „irracjonalne” przesłanki, takie jak przynależność ideologiczna do jakiejś partii, fascynacja kimś bardziej przekonującym w telewizji, sympatia do polityka.
   Platon definiował by ten system, jaki możemy nazwać telekracją, w terminach retoryki albo sofistyki. Czym była retoryka za czasów Platona? Spośród trzydziestu pięciu dialogów pozostawionych nam przez ateńskiego filozofa, jakaś dziesiątka jest napisana przeciw retorom i sofistom, to jest przeciwko tym, którzy otrzymują zgodę /konsensus/, nie za pomocą racjonalnej argumentacji, nie dzięki nauczaniu jak naprawdę sprawy się mają, nie przez propagowanie kwalifikacji /wiedzy/ i bez odpowiedniego uzasadniania swoich tez, lecz na podstawie wzbudzania uczuć, poplątania z pomieszaniem różnych pseudowynikań /sofistyki paralogizmów/, powoływania się na autorytety oraz perswazji emocjonalnej.
   Według Platona tacy ludzie powinni zostać wydaleni z miasta, bo dopóki istnieją owi mistyfikatorzy języka i zgody, nie może narodzić się system demokratyczny. Kiedy mówimy, że telekracja zagraża demokracji, proponujemy ponowne rozważenie problemu sygnalizowanego przez Platona w odniesieniu do retoryki i demokracji. Obecnie znajdujemy się w podobnej sytuacji, gdyż technika stawia przed nami problemy wymagające kompetencji znacznie przewyższających te, jakimi dysponujemy.

następny rozdział

27) G. Marramao, Dopo il Leviatano. Individuo e comunità nella filosofia politica (1995), Bollati Boringhieri, Torino 2000
28) Platon, Alkibiades II, 146 e – 147 b.
29) Platon, Polityk, 304 e.
  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react