SHI

najeździłem się ostatnio autobusami do Cieszyna. załatwiałem emigrację :> aż spotkałem wiedźmę. miała na czole wytatuowane IHS, lecz odwrotnie, jak na maskach ambulansów – lustrzane odbicie. pomyślałem: wariatka, pewnie sama sobie wydziarała na granicy włosów, żeby schować można było pod grzywką. a włosy siwe spięte miała w wysoki kok i ufarbowane na żółto. stara była, lecz ubrana z młodzieńczym gustem, pod kolor, w granatowe ogrodniczki i czerwoną koszulę.
usiadła po drugiej stronie przejścia. czytałem właśnie Kereta i poczułem zapach jajek…
jadła je na twardo. śmierdziało.
nie lubię jajek, zwłaszcza ugotowanych na drogę, z zazieleniałym żółtkiem.
gdyby nie ten zapach, też zwróciłbym na nią uwagę, nieco później. gdy mijaliśmy klasztor Kalwarię, zaczęła mamrotać i złożyła ręce. pomyślałem: zdrowaśki klepie dewotka… ale później, gdy na przedmieściach zaczęły się robić korki, a w autobusie wszystkim doskwierała kilkugodzinna jazda, ona, głosem opętanej dziewczynki z Egzorcysty zaczęła przeklinać? zaduch.
wtedy pojąłem: IHS, lustrzane odbicie i jajka…
Louis Cypher: w niektórych religiach jajko jest symbolem duszy.
to nie była wariatka. i z pewnością nie dewotka, a jeśli tak, to na wspak.

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react