posłaniec

część druga

— do Composteli? – zdziwiłem się – na pielgrzymkę?
skinął głową.
— byłem już na pielgrzymce. do Częstochowy… to taka polska Compostela, sanktuarium – odezwałem się dając do zrozumienia, że wiem o co chodzi, na co Fabrizio zdecydowanie zaprzeczył. zrobił to tak jakby znał dobrze polską, katolicką specyfikę.
— …ale to była pielgrzymka inna niż zwykle – próbowałem tłumaczyć. – tak zwane szpakowisko. pielgrzymka różnych dróg, dosłownie i w przenośni. napisałem z niej reportaż… organizuje ją ksiądz Szpak, salezjanin, i jest to pielgrzymka tak zwanej młodzieży, ale :> idą w niej również starsi, tacy co zaczęli dwadzieścia lat temu. wtedy, za komuny była to pielgrzymka hippisowska… przynajmniej tak ją określano. nie było to klasyczne hippi jak w Ameryce, czy na Zachodzie, tutaj mieliśmy inaczej. kontrkultura nie była akceptowana przez ówczesne władze, dlatego część z zainteresowanych nią ludzi schroniła się pod „skrzydła” Kościoła. komuniści bali się krzyża, więc łatwiej było coś zorganizować pod jego znakiem: stąd pielgrzymka „różnych dróg” była swego rodzaju zlotem chrześcijańskiego odłamu hippi. podobno na początku jej katolicyzm nie był tak wyraźny jak dzisiaj, mimo to „szpakowisko” utrzymało specyficzny charakter; jest zupełnie inne niż cała reszta pielgrzymek do Częstochowy… – Fabrizio skinął głową i łyknął zielonej herbaty :>

— przyłączyłem się do niej dwa dni po starcie, pod Kaliszem – kontynuowałem – z początku nie mówiłem, jaki mam cel, obserwowałem… wszystko było zorganizowane. szliśmy codziennie po kilkanaście kilometrów, bagaże jechały ciężarówką, noclegi były ustalone, posiłki też. można powiedzieć: fajna wycieczka, na czele której niesiony był obraz, za nim formował się „peleton wiernych” :> na szczęście można było zostać w tyle, iść na osobności albo wśród maruderów, by zanadto nie bombardować uszu religijną propagandą :> niestety nie dało się tego uniknąć podczas noclegów. spaliśmy po domach, u ludzi. zazwyczaj było miło, sympatycznie, lecz czasem trafiało się na twardogłowych katolików… raz napytałem sobie biedy… niepotrzebnie. było to w porządnym wiejskim gospodarstwie, gdzie zaproszono nas w kilka osób. po kolacji w towarzystwie całej rodziny, wujków, ciotek i pociotek, nawiązała się dyskusja na związane z pielgrzymką tematy. oświadczyłem wtedy, że w boga w ogóle nie wierzę. niepotrzebnie, zbyt radykalnie. wśród goszczących nas ucichło, aż ktoś zapytał: w takim razie dlaczego i JAKIM PRAWEM idę do Częstochowy! wyobrażasz sobie – zerknąłem na Fabrizio i powtórzyłem – jakim prawem? zapytali mnie, a ja zamiast się zamknąć, dopowiedziałem zgodnie z prawdą, że idę z pielgrzymką, bo przygotowuję reportaż… dziwisz się, że rozpętało się piekło? ci wiejscy katolicy omal mnie nie zadziobali… dobrze, że z rozpędu nie przyznałem się do żydowskiego pochodzenia, bo chyba żywy bym stamtąd nie wyszedł… курва, jakbym nie wiedział o Radiu Maryja.
— ta… – przerwał mi spokojny jak zwykle Fabrizio. – Częstochowy z Compostelą nie da się porównać. jeżeli pójdziesz, zobaczysz…
— taa… – powtórzyłem za Fabrizio i wstałem z fotela. poruszył mnie jego przeszywający wzrok. zrobiłem dwa kółka po pokoju i zatrzymałem się w połowie trzeciego nawrotu, gdyż w głowie zamajaczył mi obraz, wspomnienie, jak idę zmęczony, przygnieciony niemal do ziemi ciężarem taszczonego na plecach marynarskiego worka
spojrzałem na Fabrizio. dopijał zieloną herbatę. uśmiechnął się i oświadczył, że już pójdzie…
wyszedłem razem z nim. odprowadziłem go do skrzyżowania skąd łatwiej mu było trafić do miasta. następnego dnia miał wyjechać z Karakowa, więc na pożegnanie zapytałem o jakiś namiar. trudno było mi ot tak z nim się rozstać, podczas naszego krótkiego spotkania ten Włoch nie-Włoch stał mi się dziwnie bliski.
— magari ci incontriamo da qualche parte?
— magari – odpowiedział. zbiło mnie to nieco z tropu, dlatego uściśliłem i zapytałem o telefon, na co on odparł: telefon? mój telefon wyłączono, gdy się urodziłem…
trwało chwilę zanim to sobie przetłumaczyłem. w międzyczasie Fabrizio odszedł.

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react