8.

surogatka

był spokojny /poniedziałkowy?/ wieczór. minęło kilka miesięcy. wiosna. Planty już się zazieleniły… siedziałem w ogródku pod Bunkrem w oddalonym od baru kącie; byłem z zet i kręciłem pod stołem lolka… robiąc to trzeba być czujnym :> dlatego od razu go spostrzegłem, tyle że wydawał mi się znacznie wyższy?
— ach :> jest na rolkach – zauważyłem po chwili, gdy zachwiał się lekko, niejako zabalansował stając przy barze. coś zamówił a potem zwolna, przeciskając się między krzesłami, podjechał do naszego oddalonego stolika; to dobrze o nim świadczy – pomyślałem – nie chowa urazy.
tymczasem on zapytał, czy może z nami usiąść.
— pewnie – wskazałem wolne krzesło i odchylając się, by pokazać mu zajęte kręceniem palce, dodałem – w sam raz, na czas.
zerknął, kiwnął głową i mówi.
— w takim razie dołóż bo…
— wiem – wpadłem mu w słowo – masz tolerancję :>
+
— …nigdzie cię ostatnio nie widać – odzywam się po chwili wypuszczając kłąb pachnącego dymu, który zawirował i rozpłynął się gdzieś wśród liści kasztanów.
— na rolkach teraz jeżdżę i gwiżdżę… mam dość knajpianych klimatów – odpowiedział i się zaciągnął.
— zwłaszcza, że wiosna – wtrącił zet przejmując lolka. – my też… my też na świeżym powietrzu…
— uważaj – przerywam mu dopiero co napoczętą myśl i kolejkę, bo widzę, że zbliża się do nas kelnerka.
szła ostrożnie z tacą, a gdy stanęła przy stoliku, uśmiechnęła się, dygnęła i postawiła przed zet filiżankę, na co zet zrobił zdziwioną minę, a Maleńki warknął.
— to JA zamawiałem kawę.
dziewczyna zmieszała się, przeprosiła, przestawiła filiżankę i szybko odeszła, a ja będąc już po kilku machach, dostałem najzwyklejszego ataku chichrawy… nie mogłem się powstrzymać… gdybyście to widzieli… owo osłupienie Maleńkiego zanim się oburzył i warknął na dziewczynę :> ten wyraz TWARZY :> jemu po prostu nie zmieściło się w głowie, że ktoś go może nie znać, nie rozpoznać, że ktoś go może z kimś pomylić i to jeszcze z kim? Z KIM?? z niewiadomo kim! – nie mieściło mu się w głowie, a ja nie mogłem się powstrzymać…
— no i co się śmiejesz? – zapytał z lekka wkurwiony.
— …bo wy… na serio jesteście… – odpowiedziałem obcierając łzy – spójrzcie na siebie… spójrzcie – powiedziałem w liczbie mnogiej, chociaż starczyła by pojedyncza. zet dobrze wiedział, że jest podobny nie tylko z racji wysokiego wzrostu… byłem raz świadkiem jak PRZY BARZE fanka Maleńkiego omyłkowo prosiła go o autograf.
— no spójrzcie na siebie – powtórzyłem już uspokojony i wtedy Maleńki otworzył oczy i naprawdę się przyjrzał, w głąb zerknął :> i zeszła z niego para, bo co? bo dostrzegł te same odciski na duszy? to samo piętno rock’n’rolla?
— ta… – mruknął i zamieszał kawę łyżeczką, a zet? zet grzecznie dopalił lolka.

koniec?
  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react