beautiful looser

siedzę w pieskiej piwnicy, siedzę razem z Kikko. Kikko studiował ze mną, w czasach kiedy byliśmy jeszcze piękni i młodzi, bo po moich ostatnich urodzinach jestem już tylko młody :> on „tylko młody” został przede mną… siedzimy, palimy, pijemy piwo z butelki i patrzymy na smętne tańce. głowę mam nabitą melankonicznym resentymentem.
Kikko nocował u mnie. zabłąkał się, bo tak samo jak ja uczestniczy w manewrach. łazimy od kilku dni po mieście rozprawiając się z niespełnieniem… rano, kiedy odsłoniłem okno zastał nas piękny dzień, podwórko moje zielone, zarośnięty ogródek i…
— harfa traw. ładna książka – mówię na to wspomnienie do Kikko.
— pozytywna – odpowiada podśpiewując pod nosem „czerwone maki spod Monte Cassino”.
— czytałem ją razem ze „śniadaniem u Tiffaniego” – mówię.
— masz to samo wydanie co ja – odpowiada.
— już nie mam. dałem ją dziewczynie, w której zakochałem się na 24 urodziny. i dałem jej tę książkę w prezencie… dałem jej tę książkę, bo wydawało mi się, że jest do niej podobna… do Tiffany… a ona po przeczytaniu powiedziała: chyba cię porąbało. ty jesteś do niej podobny, nie ja…

pijemy piwo na kreskę, bo nie wziąłem ze sobą kasy, miałem dzisiaj pozostać trzeźwy, wyszło z tego jak zwykle.
— Kikko. muszę ci coś wyznać – mówię do niego konfidencyjnie, chociaż muzyka zagłusza echo.
— no?? – Kikko nachyla się z butelką przy ustach.
— muszę ci wyznać… jestem lesbijką.
— ja też – Kikko odpowiada bez wahania. nie wiem, drwi sobie ze mnie? przecież takie wyznanie powinno wywołać inną reakcję.
— ja nie żartuję, mówię poważnie, to wcale nie takie głupie.
— wiem – odpowiada ze śmiechem.
— niedawno dotarło do mnie. było to olśnienie. w gorączce. zrozumiałem wreszcie wszystkie moje nieudane związki. bo dziewczyny z którymi byłem, szukały we mnie faceta, a jestem babą… i dlatego zawsze się sypie… wcześniej myślałem, być może z powodu mego kryptopedalstwa? ale nie kręcą mnie faceci, tego jestem już pewien. to ja ich kręcę. na ostatnim festiwalu filmowym poderwałem jurora. nie żebym się starał. po prostu upiłem się w jego obecności. cały czas spoglądał na mnie. blisko się trzymał, ciągle na niego wpadałem, mimo że knajpa była duża i można było się zgubić. był z Belgii, miał na imię Joao. zapytał czy będę jutro, a ja mu szczerze trochę na odwal: nie mam karnetu, nie stać mnie. wtedy on dał mi swoją przepustkę.
— mnie znają, mnie wpuszczą – powiedział – a ty przyjdź. obejrzysz filmy przy okazji.
następnego dnia miałem potwornego kaca i przepustkę zawieszoną na szyi. nie chciało mi się nigdzie iść, mizantropia w takich stanach zaczyna mnie przerastać. ale czułem, że nabroiłem i muszę przynajmniej się pokazać, by zapytać szanownego pana jurora, czy aby nie ma kłopotów a powodu wczorajszego prezentu. spotkałem go w Kijowie, w kawiarni. czytał gazetę. od razu mnie zauważył. podszedłem do niego niepewnie, słaby byłem.
— mam twój karnet mesje – mówię do niego in inglisz.
— i know.
— mogę ci go oddać, bo wczoraj…
— zostaw. mam już nowy – pokazał mi smycz wiszącą na karku – tylko w razie czego mów, że znalazłeś go on the floor… i like you. – dodał z przekąsem, a ja odszedłem, bo nie wyglądałem tego dnia dobrze, bo piłem do rana i drżałem od tego na całym ciele.
powoli przestaję drżeć. piję już trzecie piwo i mam coraz większą ochotę przestawić się na coś mocniejszego.
— lecą na mnie faceci, bo w duszy jestem kobietą – mówię do Kikko, a on uśmiecha się z butelką przy ustach – ale mnie to nie kręci, ja wolę kobiety. kobiety wolę, kobiety lubię, bo jestem lesbą.
Kikko śmieje się już na całego.
— rozumiem cię – mówi – bo też lesbą jestem, ale spójrz na nas. jak tu siedzimy, wcale nie wyglądamy na lesby.
lubię Kikko. ma poczucie humoru, potrafi rozbawić mnie nawet gdy jestem śmiertelnie znudzony. nadaje się chłopak na manewry, dobry z niego żołnierz, dobry towarzysz, nuci „czerwone maki” :> i gwiżdże na wszystko, chociaż ma przejebane bardziej niż ja. poza tym że też jest lesbijką i ugania się tak samo za niespełnieniem, ma ponadto chory kręgosłup i boli go czasem bardzo. widać. bo wtedy śmieje się rzadziej. łyka gigantyczne środki przeciwbólowe i kontynuuje manewry, bo ból ciała nigdy nie dorówna cierpieniom ducha.
— jak tu siedzimy, nie wyglądamy na lesby – powtarzam i śmieję się do łez – dobre, dobre, to nadaje się na komiks. poproszę chyba Maciejowskiego, żeby go narysował. trzy proste scenki. dwóch smętnych, scioranych /od Cioran :>/ facetów przy piwie i z papierosem. najpierw jeden mówi do drugiego, potem drugi do pierwszego, a na koniec mówią sobie razem :> …

oto prawdziwa desperacja: upijać się w niedzielę, w pustym lokalu, upijać się na kreskę. cóż… jestem rozchwiany emocjonalnie i chociaż wiem, że alkohol pogarsza sytuację, nie mam siły się powstrzymać. zaczyna się od niewielkiego poślizgu, dryfu w stronę otchłani, a potem? a teraz to już rollercoster. zawrót głowy i mdłości.
— znasz „Beautiful loosers” Leonarda Cohena? – pytam Kikko po chwili – „Piękni przegrani” tak to się tłumaczy. cudna książka. smutna, hrabalowska. czytałem ją po rozstaniu z P. czytałem i płakałem nad przeklętym losem. wtedy postanowiłem z nikim się nie wiązać. pozostać sam, by nikogo więcej nie ranić. ale nie łatwo panować nad emocjami. łatwiej wmiatać je pod łóżko i udawać że jest się opanowanym. ale bufor rośnie, nadyma się, aż ni stąd ni zowąd zostajesz ugodzony znienacka i balon pęka. i zaczyna się lot…
— mówisz o tej PIĘKNEJ, z którą widziałem cię niedawno? przesiedziałeś z nią całą noc wpatrzony jak w malowane, he, he.
— nie przypominaj mi…
— no co? – Kikko już się nie śmiał.
— lepiej się napijmy. za lesby :>
— za męskie lesby, bo… być męską lesbą to gorzej niż NAJPIĘKNIEJSZĄ dziewczyną w mieście… i przestań gwizdać te „czerwone maki”. na zdrowie.

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react