perfetto

partyzantka

sprawdziłem jeszcze raz kieszenie a potem zadzwoniłem domofonem do mieszkania na wypadek gdyby ktoś niespodziewanie wrócił. niestety. Florin rumuński marynarz w kolejnym rejsie „dookoła świata” :> ma przypłynąć dopiero za tydzień. Matt Amerykanin w domu na Florydzie, kiedy ma przylecieć, nie wiem nawet dokładnie.
wróciłem do sklepu. na szczęście, nieszczęście kluczy nie było. zaś finocchietto, gdy go o nie zapytałem, zmartwił się nad wyraz, by po chwili ze szerokim uśmiechem zaproponować: kończę pracę o pierwszej popołudniu – powiedział – jeżeli…
— dziękuję, spróbuję jakoś sobie poradzić – podziękowałem i wróciłem pod kamienicę rozglądając się po drodze, czy gdzieś nie wypatrzę zguby.
niestety, na bruku widoczne były tylko psie kupy. niemożliwe – zastanawiałem się – jeżeli mi wypadły, to gdzieś powinny leżeć, nikogo na ulicy, zresztą komu potrzebne były by moje klucze… zawahałem się. al Kaida. ukryta komórka :>
— bez przesady, nie wpadaj w paranoję… może zostawiłeś je w domu? ale przecież wyraźnie pamiętam, że je brałem… w mieszkaniu drzwi są zatrzaskowe i zawsze trzeba zabierać klucze, bo bez nich sprawa jest oczywista. jak teraz. więc robi się to odruchowo. dobrze, że przynajmniej telefon mam przy sobie.
wyjąłem aparat, by zadzwonić po pomoc. do Abbiego? w ostateczności. on dzisiaj u dziewczyny za miastem. kawał drogi. wolałbym jej uniknąć… a gdyby spróbować do kogoś z rodzinki? ktoś z „bliskich” powinien mieć klucze. na przykład Kolczyk. wybrałem jego numer, lecz nie odebrał… no to może Biondo – spróbowałem drugi raz… też nie odebrał.
— cholera wszyscy o tej porze, w niedzielę jeszcze śpią…
za trzecim razem zadzwoniłem do Franca. po pięciu niepokojących sygnałach, w słuchawce odezwał się zaspany głos. bingo! tak jak przewidziałem Franc, chociaż nie należy do najnajbliższych znajomych, miał klucze, ponieważ wspólnie z żoną Lindą prowadzi agencję nieruchomości, w której ofercie wynajmu ma również nasze mieszkanie; oczywiście kiedy zwolni się jakiś pokój. to oni między innymi znaleźli na współlokatora Florina Rumuna :>
wytłumaczyłem co zaszło, a czułem się przy tym jak paskudny natręt.
— scusa Nino – powiedział ziewając – ale klucze mam w biurze. muszę wyjść. to chwilę potrwa.
— bez pośpiechu … – odparłem przepraszająco – wreszcie fajna pogoda. pospaceruję. po prostu jak będziesz wychodził z domu puść mi sygnał, żebym wiedział.
ucieszony schowałem telefon i z kartonem mleka pod pachą ruszyłem na miasto. niedzielny poranek. piazza san Bernardo, piazza dell’Erbe wymarłe i ciche, a wczoraj w nocy nie dało się tędy przejść tak szczelnie były wypełnione ludźmi… genueński szał weekendowych nocy. pamiętam to zjawisko od dziesięciu lat i już wtedy robiło wrażenie: w ciasnych uliczkach, w okolicach lokali ruch odbywał się niczym w przepełnionym autobusie, trzeba było przepychać się by przejść, ostrożnie, bo ludzie często z piwem w garści… wydaje mi się, że ten piątkowo-sobotni lewiatan z roku na rok nabiera rozmiarów, lokali przybywa, więc i tłum gęstnieje… za to w niedzielę z rana te same miejsca świecą pustką, co nie znaczy że w ogóle miasto nie żyje… na ulicy san Lorenzo kilku turystów, robią sobie zdjęcia przed fasadą Katedry… jedna z kamienic w jej sąsiedztwie, niestety nie wiem dokładnie która, została zaprojektowana i wybudowana przez Zenona, bohatera „Kamienia filozoficznego” Marguerite Yourcenar. może tamta, pod którą siedzi słynny barbone. dziwny z niego typ, nie żebrze jak inni, nie ma żadnej karteczki, żadnej czapeczki na monety, siedzi jak zwykle wyciszony i patrzy. kiedy obok niego przechodzę czuję, że podtrzymuje świat w istnieniu :> to na jego widok Abbi kiedyś mi powiedział, że też tak można
podążam dalej w stronę piazza Campetto. śmieszne, że w Genui placami zwane są przestrzenie, których nigdy bym tak nie nazwał, bo zbyt małe i ciasne :> szerokie to na pięć kroków, długie na dziesięć i już piazza :> ale można się zgodzić mając na uwadze rozmiary rozchodzących się od nich zaułków, na przykład tego prowadzącego do następnej piazza :> noszącej szumne miano dello Amor Perfetto /plac Doskonałej Miłości/, gdzie zaczyna się tradycyjna strefa genueńskich prostytutek.
— o! widzę, że tutaj się nie śpi! tutaj pracuje się nawet rano, w niedzielę?!

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react