czasem poza czasem – Jakub Szewc


czasem poza czasem czyli Marcin, Marysia, Marcin i Szewc
— kupiłem bilet i dostałem gorączki. wchodzę do domu z zawrotami głowy, a Nina na mój widok mówi: co z tobą?
— alergia na Polskę – pomyślałem – lecz nie mogłem zostać dłużej w Dreźnie. chorować lepiej w domu, tak jak brudy prać, poza tym powrót miałem już zaplanowany, przez Görlitz, gdzie chciałem odwiedzić Szewca, a potem przez most ponad Nysą, którą w tym miejscu można przerzucić kamieniem…
— kamieniem? w Polskę?
— e tam. ja ten kraj kocham i szanuję, tylko źle się w nim czuję… brakuje mi powietrza. o tej porze roku ponad Krakowem wisi nieustanny smog. otwieram okno, by przewietrzyć stróżówkę i wietrzę dymem… więc rozchorowałem się na drogę /giovani la droga vi uccide/. na szczęście pogoda dopisała i jakoś to przeżyłem… Görlitz obejrzałem w malignie. zrobiło na mnie wrażenie. miasto perfekcyjnie odrestaurowane, nawet lepiej, bo Niemcy pewnie chcieli pokazać tym zza rzeki na co ich stać… jakby zatrzymał się czas: elegancka konserwa, niedziela, ulice wymarłe, ale z charakterem: dobrze zachowane gotycko renesansowe centrum, harmonijnie wplecione elementy baroku, klasyki i późniejszych stylów… a socreal, blokowiska i ruina za Nysą, bo „grzyb to też kultura”, jak ktoś dopisał po polski :> kredą na murze parafialnego kościoła z widokiem na Zgorzelec…
— a co z tym szewcem, którego miałeś odwiedzić? buty chciałeś podkuć? hę?
— nieee. Szewc z Görlitz to niejaki Jakub Böhme. mistyk protestancki z siedemnastego wieku, który pewnego dnia, na widok cynowego naczynia doznał boskiego olśnienia, zobaczył Harmonię Mundi i Sofię Mądrość Bożą, której stał się wyznawcą i skromnym, aczkolwiek przekonującym propagatorem. to z jego powodu pojechałem do Görlitz. chciałem zobaczyć miasto w którym żył, bo jestem jego fanem… za pracę prostą, fizyczną cenię go i za pokorę wielkiego filozofa bez pretensji… chciałem zatrzymać się na moment przed jego domem, jeśli jeszcze stoi, odetchnąć i duszą mu się pokłonić.
— i co?

— wyszło z tego parę zdjęć oraz… nie wiem co o tym myśleć, bo będąc tam, na miejscu, nie zdołałem go namierzyć. oczywiście jest w mieście. trafiłem na jego ulicę, ale domu nie znalazłem chociaż, jak się okazało, przed nim stałem, a nawet przysiadłem na moment by odetchnąć na schodkach… zorientowałem się dopiero tutaj, w Krakowie, kiedy otworzyłem biografię Böhmego i spostrzegłem to samo zdjęcie, to samo ujęcie: widok rzeki i Görlitz sprzed drzwi Jakuba…

  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react