12.6 Poza rynek: utopia przyszłości

    Mit rynku z „Mitów naszych czasów” Umberto Galimbertiego

mity   Czy możliwe są jeszcze jakiekolwiek marzenia na początku tysiąclecia, jakie zdaje się zapomniało wszelkiej utopii? Co się stało z wielkimi projektami, o których zawsze śniła ludzkość, a które poprzedni wiek, również w swoich tragediach, próbował zrealizować? Czy istnieje jeszcze nadzieja na dom obiecany dla człowieka pozbawionego ziemi?
   Pytania te stawia Romano Madera w swojej pięknej rozprawie Wizjonerskie zwierzę;27 obrazem przewodnim jest w niej Abraham, który opuszcza swój dom, swoją ziemię, swój lud, swoje korzenie, i staje się bez-miejsca lub, jak chce greckie słowo wynalezione w Renesansie, staje się u-topico. Abraham jest ojcem utopijnej populacji. Jego bóg, jego lud, jego ziemia wołają z miejsca jeszcze nieobecnego, nawołują z przyszłości.
   Patrząc w tę właśnie przyszłość Madera stawia pytanie o zachodni model życia, który odniósł zwycięstwo i triumfuje we wszystkich częściach świata. Czy jest on naprawdę aż tak zadowalający, by nie wymagać żadnej krytycznej konfrontacji, na przykład począwszy od zorganizowanych ruchów walki i protestu zeszłego wieku, jakie dzisiaj wszyscy mają skłonność uważać za odpady historii zapominając, że bez napędzających je marzeń, dzisiaj nie byłoby naszej rzeczywistości.
   Z pewnością nie stało się to z łaskawego przyzwolenia elit i klas rządzących, że dzisiaj, my ludzie zachodu cieszymy się ogólnym prawem głosu, wolnością do zakładania partii i związków zawodowych, ustawami jakie regulują wymagania i przywileje w pracy albo prawo i obowiązek edukacji, gwarancję minimum ochrony zdrowia, czy opieki nad starymi i dziećmi. Te i inne zdobycze, czyniące nasze życie cywilizowanym, bez walki pracowników ostatnich stu pięćdziesięciu lat i bez ich determinującego wkładu zmiany byłyby nie do pomyślenia, mimo „wielkiego rozgłosu jaki towarzyszy nie zakończonemu jeszcze pogrzebowi ruchu robotniczego”.28
   W tej kwestii i w celu przemyślenia Madera29 przytacza kilka liczb, z którymi każdy czytelnik gazet może bez trudu się zaznajomić, jeżeli posiada jeszcze na tyle woli, by chcieć wiedzieć na jakim świecie żyje. W 1997 roku Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) donosił na przykład, że 18 procent światowej ludności, mniej więcej 800 milionów osób, dysponuje 83-ma procentami światowego dochodu, podczas gdy 82 procent, mniej więcej 5 miliardów ludzi, dzieli się pozostałymi 17-ma procentami. Dysproporcje odwzorowują się również w użyciu, nadużyciu i w niszczeniu rezerw naturalnych ziemi: kraje najbogatsze konsumują 70 procent energii, 75 procent metalu i 85 procent drewna, tymczasem… „Ekstremalne ubóstwo – przedstawiał raport UNDP – mogło by być wyeliminowane na początku nowego wieku dzięki nakładom 80 miliardów dolarów rocznie, to jest mniej niż majątek netto zgromadzony przez siedem najbogatszych osób świata”. Albo inaczej, ciągle w 1997 roku, dziesięć najbogatszych osób posiadało majątek 133 miliardów dolarów, to jest półtora razy przewyższający dochód narodowy 48 najbiedniejszych krajów razem wziętych.
   „W owym biuletynie klęski historycznego kapitalizmu, jakiś wiek po jego narodzinach – zauważa Madera – nie wszystko można przypisywać przeklętym komunistom i ich funkcji hamulcowych we wspaniałych planach rozwoju. Potwierdza to również kilka cyfr odnoszących się do podwórka Stanów Zjednoczonych, gdzie jak wiadomo, komunistów brak”.30
   Jak przedstawia dalej UNDP, 1 procent populacji Stanów Zjednoczonych posiada 40 procent bogactwa, 20 procent kolejne 40 procent, a 79 procent pozostałe 20 procent. Według danych Ministerstwa Pracy, od 1979 do 1993 roku, przeciętny co piąty najbiedniejszy stracił 17 procent swojego dochodu, podczas gdy co piąty najbogatszy podniósł swój dochód o 18 procent. Jeżeli zmiany następować będą w takim tempie, pisał „International Herald Tribune” (16 lutego 1995 roku) przewiduje się, że kalifornijskich rajach w roku 2020 jedno dziecko na cztery będzie głodne, zaś wedle wiarygodnych źródeł 50 procent terytorium USA stanie się „zagrożonym ekosystem”.
   Teraz, gdy po wchłonięciu i ujednoliceniu krajów socjalistycznych kapitalizm stał się globalny, widzimy potwierdzające się przewidywania Marksa, które dzisiaj wydają się nietrafione tylko w szczegółach. Faktycznie na poziomie narodowym, uświatowienie rynku kapitałów rozprzestrzenionego obecnie na każdy zakątek Ziemi, począwszy od deregulacji zapoczątkowanej w latach dziewięćdziesiątych zadało ostateczny cios już i tak zmierzchającej władzy państw i możliwości ich wpływu za pomocą narzędzi politycznych na bieg wydarzeń. To oznacza, kontynuuje Madera:

Koniec niezależności państw narodowych, których polityka ekonomiczna staje się czystym spełnianiem wymuszeń finansowych, maskowanych jako porady-warunki w celu otrzymania kredytu, ze swej strony koniecznego, by zwrócić długi Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu i Bankowi Światowemu – instytucjom na usługach międzynarodowego kapitału. [...] Ta sytuacja dotyczy nie tylko krajów biednych, dotyczy także nas, wystarczy tylko zwrócić nieco więcej uwagi na owe specjalistyczne agencje (Moody’s, Standard & Poor) udzielające wsparcia zadłużeniu publicznemu różnych państw i stawiające na baczność rządy i administracje, którym pokazana zostaje groźba zamknięcia przyszłych ścieżek kredytowych, jeśli nie zostaną obcięte wydatki na programy socjalne, jeśli nie zostaną podwyższone podatki obywatelom, jeśli nie zostaną przekształcone długi banków prywatnych i przedsiębiorstw w długi gwarantowane publicznie i tym samym nie zostanie zachęcony do napływania nowy kapitał. [...] Oczywistym jest, że w tego rodzaju sytuacji demokracja nie może wyjść poza decyzje egzekutorów technicznie bardziej zdolnych w aplikowaniu wytycznych kapitału finansowego poruszającego się na poziomie ponadnarodowym, [...] dlatego kiedy Marks mówił, że rządy są komitetami oddanymi sprawom wielkiej burżuazji, mylił się, lecz tylko w ułamku.31

   To co kiedyś było złą praktyką teraz jest systemem. Dlatego jeśli w świecie starożytnym niewypłacalni dłużnicy kończyli jako niewolnicy, w świecie globalnego kapitalizmu całe państwa zostają zmuszone do pracy na rzecz finansjer i wielkich przedsiębiorstw.
   Jeśli coś takiego dzieje się na poziomie państw-narodów, wzajemne stosunki na poziomie indywidualnym, jak przewidywał dalej Marks, sprowadzone zostają i wyrażają się ogólnie rzecz biorąc, jeżeli nie wyłącznie, w kategoriach towaru, który na poziomie światowego obrotu osiągnął wolność przepływu nieznaną jeszcze miliardom ludzi.
   W tym procesie totalnego utowarowienia pracy, narzucana przez rynek pospieszna specjalizacja prowadzi do pokawałkowania procesów wytwórczych, do ich parcjalizacji, a więc do włączenia ich w system maszynowego podziału pracy, któremu wedle techno-naukowych kryteriów organizacji, oddana jest kontrola funkcji.
   Wszystko to powoduje z jednej strony, że człowiek staje się ciągle coraz bardziej dodatkiem do maszyny /jej wyrostkiem robaczkowym/ pozbawionym jakiejkolwiek twórczej możliwości zmiany czy podejmowania decyzji, z drugiej strony, z powodu fragmentacji procesów wytwórczych osiąga się końcowe zamglenie efektów produkcji, zwalniające z odpowiedzialności pojedynczych pracowników, którym nie może nie stać się kompletnie obojętne to czy użyczają swej siły roboczej produkcji broni czy produkcji artykułów spożywczych. Wobec takiego scenariusza Madera pisze że:

Po zwycięskim zakończeniu siedemdziesięcioletniej wojny przeciwko komunizmowi, kapitalizm zaczyna ukazywać swoje prawdziwe oblicze, które nie jest wcale owym postępem jakiego hasła widniały na jego sztandarach.32

   Jeśli powyżej przytoczone dane i uwagi posiadają sens i wiarygodność, „upiór niechlubnego, ostatecznego rozwiązania eksperymentu ludzkiego”,33 nie wydaje się być zamierzchłą przeszłością zarówno dla tych, co nie mają z czego żyć, jak i dla tych spasionych, którym nie przyznaje się innej godności poza „dumnym” pełnieniem roli trybików na różnych poziomach machiny kapitału. Dlatego trudno nie zgodzić się z Maderą gdy pisze:

Ludzkie kataklizmy, jakie dwudziesty wiek zmetabolizował w wojnach światowych między potęgami i w wojnach kolonialnych przeciwko potęgom, pod koniec wieku odzywają się i wrą nadal w zatopionych pokładach cywilizacji regulowanej przez jedyne kryteria nieskończonej akumulacji i pozbawionej hamulców rywalizacji, których granicą jest tylko sztuka użycia i zawieszenia broni w najbardziej totalnym braku respektu dla człowieka i natury.34

   Odkąd rynek stał się globalnym i zajął wszystkie dostępne miejsca na ziemi, sprzeciwić mu się może, według Romano Madery, tylko u-topia albo lepiej owo nie-miejsce, gdzie schroniły się albo zostały zesłane, tak przez prawicę jak i lewicę, wszystkie propozycje, projekty, idee, osobowości, zebrane razem w jedynym miejscu na ziemi, jakie akceptuje wszystkie odpady historii. W tym nie-miejscu nie narodzą się organizacje oporu ani strategie wykupienia czy wyswobadzające rewolucje, w tym nie-miejscu pojawić się dzisiaj może tylko jedno: wezwanie pochodzące od przyszłych losów ziemi i człowieka, podobne do wezwania, jakie pewnego dnia zachęciło Abrahama, by porzucił swój dom, swoją ziemię, swój lud, i by stał się ojcem utopijnej społeczności w epoce pozbawionej miejsca, tak jak pozbawione miejsca stało się już nasze obecne życie na ziemi.
   W rzeczywistości jedyną cywilizacją, rozprzestrzeniającą się kosztem wszystkich innych możliwych, mniej lub bardziej tradycyjnych jej form, jest cywilizacja zysku, która przedstawia się jako jedyny symboliczny wyznacznik ustroju panującego na ziemi oraz podziału ról jakim ludzie, ci głodni jak również ci nasyceni, muszą kategorycznie się, by otrzymać lub utrzymać prawo obywatelstwa.

następny rozdział

27) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
28) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
29) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
30) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
31) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
32) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
33) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
34) R. Madera, L’animale visionario. Elogio del radicalismo, il Saggiatore, Milano 1999.
  • facebook

inne losowo wybrane posty

reaguj/react