padre Pio

partyzantka

wchodzę braciszku do kiosku po papierosy i bibułki, wchodzę zagapiony na kalendarze… niezły zestaw przyznać musisz: św. Franciszek i padre Pio wśród hurysek, po prostu cud!
więc wchodzę i dopiero po chwili zauważam, że w kiosku stoją dwaj karabinierzy i plotkują ze sprzedawcą. ten oczywiście od razu przerywa rozmowę i pyta mnie co sobie życzę, a ja życzyłbym sobie papierosy: małą paczkę i długie bibułki, ale w towarzystwie karabinierów wstydzę się przyznać, bo mała paczka i długie bibułki, wiadomo do czego służą, więc zaskoczony odpowiadam… kalendarz.
czemu kalendarz? pewnie dlatego, że się wcześniej zagapiłem.
— który? – pyta sprzedawca.
— który?? – patrzę na niego i już nie próbuję wybrnąć z ambarasu.
papierosy i bibułki musiałem kupić w innym kiosku, bo ci karabinierzy… nie mogłem się w ich towarzystwie zdecydować.
wreszcie kupiłem ten z ojcem Pio, co wywołało na twarzach stróżów prawa głupie uśmieszki. pewnie sobie pomyśleli…
— po co ci ten kalendarz? – pyta Abbi widząc z czym wróciłem.
— ah… dobre filterki będzie się z niego kręcić.