gwizdek profilaktyczny

— co to jest? gwizdek?
— nie… ustnik. do alkomatu.
— do alkomatu?? jakaś profilaktyka?
— raczej prewencja :> wracam wczoraj na rowerze, od Maćka, pedałuję, zawijasami unikam wybojów, bo Długa dziurawa jak przystoi, a tu z nadjeżdżającego z naprzeciwka radiowozu macha mi gliniarz przez okno, bym się zatrzymał. zsiadam z roweru, przechodzę na drugą stronę ulicy i pytam: o co chodzi? lecz gdy mnie zobaczył z bliska, ten drugi, młodszy, bo byli jak zwykle w dwójkę, to jakoś niepewnie zareagował: dokumenty… więc daję mu dowód, a wtedy podchodzi ten co mi zamachał. przedstawia się i mówi: kontrola trzeźwości.

— jejku, jejku – odpowiadam i robię rachunek sumienia, czy aby czegoś nie piłem? Maciek proponował gruszkówkę, ale była pusta, jak się nie mylę… widząc moje rozważania, gliniarz najzwyklej i bezczelnie się ucieszył… podał mi świeży, zapakowany w folijkę ustnik, kazał wyjąć, założyć cieńszym końcem do nadstawionej elektronicznej trąbki…
— trąbki?:>
— trąbki, trąbki, która trąbi jak odpustowa zabawka :> niby normalka, a jednak trochę to poniżające, tak znienacka dmuchać w alkomat na pełnej ludzi ulicy.
— i co?
— i nic. zero przecinek zero zero – pokazał mi wynik na wyświetlaczu…
— i w nagrodę, że byłeś trzeźwy oddał ci ustnik ?:>
— …wyszedł z tego niezły prezent :> jutro mam imieniny :>
— aaa, czyli było to jednak działanie profilaktyczne.

włm

ktoś wypłoszył szczura… nic nie ukradł. nie napił się nawet miodu; napoczęta butelka stała w szafce. zostawił niezamknięte na roścież okno i przymknięte na klamkę drzwi? tak, zamek dziwnie zgrzytnął przy otwieraniu, jakby przekręcony… wchodzę do stróżówki i spostrzegam, że coś jest nie w porządku. BARDZO nie w poRZądku. ktoś się włamał. курва. na stole odciśnięty but, na parapecie drugi. okno otwarte ewidentnie z zewnątrz: na parapecie ślady rękawiczek… курва курва. coś zginęło? szybkie oględziny – wydaje się że nic: radyjko, twardy dysk, rower, wszystko co cenne raczej zostało, chyba że nie pamiętam… o, nawet monet euro ze stołu nie zabrał? dziwne. pewnie ktoś go przepłoszył i uciekł. wyszedł скурвысын drzwiami. odkręcił trochę zamek i przymknął drzwi. dlatego zamek tak zgrzytnął.
dzwonię do administratora. powinien wiedzieć: mieszkanie nie moje, okno uszkodzone… da się wprawdzie zamknąć, ale widać że przez nie się włamali…
administrator kazał dzwonić na policję… taaa, w końcu od tego jest policja: od łapania złodziei.
najpierw przyjechało dwóch mundurowych, nawet dosyć szybko. wcześniej przez telefon zostałem poinformowany bym niczego nie dotykał – za późno :> w szoku na wejściu wszystko obmacałem, ślady starłem, dosłownie :> ten ślad buta ręką ze stołu…
Maciek stwierdził, że nie oglądam seriali kryminalnych, bo bym wiedział jak się zachować :> nie oglądam, telewizora nie mam. i dobrze że nie mam, pewnie by ukradli. teraz elektronika w cenie – podsumowali policjanci i zadzwonili na centralę po wytyczne. zameldowali że nic nie zginęło, że zatarłem ślady i w takim razie czy ma sens by przyjeżdżała ekipa dochodzeniowa…
mimo to przyjechali. na tych kolejnych, śledczych, musiałem dłużej czekać. też było ich dwóch. jeden z walizką w której przyniósł całkiem sporo różnych narzędzi: młotków, metrów, śrubokrętów; miał też aparat. obfotografował mi mieszkanie, porka mizeria, zebrał resztki śladów i zaczęli spisywać protokół, z dziesięć kartek do wypełnienia… ten starszy wyglądał bardziej fachowo :> z wąsem, młodszy, mógł być kumplem Roberta albo Gruzina z Pięknego Psa…
ten starszy miał mniej pisania. zapytał czym się zajmuję. dziennikarstwem – odpowiedziałem.
— w jakiej gazecie?
— w Przekroju.
— dobrze zarabiasz?
— …lepiej było gdy miałem etat. ale odkąd przenieśli Przekrój do Warszawy…
— do policji chodź – zaproponował. – są wolne etaty. jesteś dobry rocznik, nadajesz się. miałbyś stałą pensję i dużo do pisania – młodszy zaśmiał się nad wypełnianą ręcznie kartką.
potem starszy poradził mi, jak w prosty sposób zabezpieczyć okno.
— te plastiki są może i wygodne, energooszczędne, ale wejść przez nie łatwo. wystarczy śrubokręt i dziesięć sekund… a kradną teraz zwłaszcza laptopy…
я пиердоље! gdyby mi ukradli kompa, byłbym załatwiony. musiałbym zawiesić bocznicę. na szczęście miałem go ze sobą w podróży, i aparat też.
stąd opóźnienie. poprzedni tydzień zszedł mi na umacnianiu stróżówki :> montowałem blokady na okna i nowy zamek do drzwi. bałem się nie być w domu, a przecież trzeba czasem wyjść :>

moravska i hašlerky

jesteśmy w Schengen. zniesiono granice. a to dla Cieszyna rzecz niesamowita. dotąd miasto i cały region był nienaturalnie podzielony. granicę na Olzie ustanowiła arbitralnie Rada Ambasadorów w roku 1920, po krótkiej wojnie czesko-polskiej /w wyniku czeskiej agresji!!!/ i podzielono ziemię i ludzi… nie była to przyjazna granica, czasem nie do przejścia. rzecz jasna udawało się dostać przepustkę do rodziny, a wtedy, przy okazji, robiło się zakupy w zależności od tego, czego u nas brakowało. bo u nich, w Czechach było lepiej…

…i dostać u nich można inne towary. zwykle gdy jestem w Cieszynie, idę na czeską stronę, na Saską Kępę, do sklepu towarów mieszanych po gruszkowicę i haszlerki. czasem kupuję inny destylat z owoców, Czesi mają wybór; wódki z jabłek, gruszek, śliwek, czereśni, moreli etc.
oni zawsze mieli, i w ogóle alkohol był u nich tańszy. teraz różnice w cenach są niewielkie, mimo to z przyzwyczajenia i dla smaku kontynuuję tradycję „po gorzołkę”. latem zdarza mi się wziąć absynt, który z wodą sodową i lodem smakuje znakomicie :>
…no i haszlerki. anyżowe czarne cukierki. poza tym że mi bardzo smakują, i muszę je zawsze mieć /to nałóg, jestem od nich uzależniony :>/ wykorzystuję je do permanentnego performance: rozrzucam po nich papierki. w ten sposób znaczę teren. jeżeli zauważysz na ulicy w okolicy papierek, znaczy, że byłem :> tych cukierków nie ma w Polsce, więc nie upuścił go ktoś przypadkowy :> no nie? niezupełna prawda, bo przed Compostelą właśnie taki znalazłem na drodze. piękny znak od moich :>
+
na zdjęciach sklep gdzie robię zakupy. dwa hašlerky /z dwunastu paczek cukierków :>/ oraz Moravská: hruška /gruszka/ i třešeň /czereśnia/ Rudolfa Jelίnka! kuzyna Elfride – tej wielkiej :> „Pianistka” i Nobel :>