zamroczona rzeczywistość

    fragment Zhuangzhou

pewnego razu, gdy mistrz Zhuang przechodził przez lasek kasztanowy Tiaoling, nadleciała znienacka, od strony słońca dziwna sroka, miała skrzydła o rozpiętości siedmiu stóp a oczy o średnicy kciuka. uderzyła w głowę Zhuanga i spłoszona wpadła między drzewa.
   — cóż to za ptaszysko! – wykrzyknął – takie długie ma skrzydła, lecz ich nie składa, i takie duże ma oczy a mnie nie widzi.
   chcąc zobaczyć co się stało, zrzucił tunikę i ruszył za sroką szybkim krokiem. a stało się, że gdy brał w rękę kij, aby mieć go w gotowości, zauważył świerszcza, który znalazłszy piękny, zacieniony zakątek, poczuł się tak dobrze, że aż o sobie zapomniał i nie zauważył zbliżającej się modliszki. lecz modliszka łapiąc świerszcza przestała być czujna i pozwoliła zobaczyć się sroce, która chcąc pochwycić zdobycz, również zagapiła się i tak uderzyła w głowę mistrza Zhuang.
   — och! – westchnął zasmucony mistrz – rzeczywiście stworzenia krzywdzą się nawzajem. każda szkoda domaga się następnej.
   przewiesił przez ramię kij i poszedł z powrotem. lecz idąc tak zamyślony zapomniał gdzie się znajduje i został nakryty przez strażnika leśnego, który zarzucił go wyzwiskami.
   wróciwszy do domu Zhuang przez trzy miesiące nie pojawił się na dziedzińcu. wreszcie uczeń Lin Chü poszedł do niego i zapytał:
   — dlaczego w ostatnim czasie nie pojawiasz się na dziedzińcu?
   — ach! skoncentrowałem się na sprawach zewnętrznych i zapomniałem o sobie – odpowiedział. – zagapiłem się w mętną wodę i zapomniałem o przejrzystej głębi. Khuang tsumiałem zwyczaj mawiać za moim Mistrzem: «jeśli wgryzasz się w świat konwencji, podążaj za konwencjami», tymczasem spacerując po Tiaoling zapomniałem o tym. i pewien dziwny ptak, też zapomniawszy swego instynktu, uderzył mnie w głowę i wpadł między drzewa. a wtedy strażnik lasku wziął mnie z złodzieja kasztanów i mi nawyzywał. z tego powodu nie pojawiam się na dziedzińcu.