prowadzi mistrz świata

wracamy z Warmii… z Mistrzostw Świata… do przejechania prawie cała Polska… ale chujowa droga… mogli by wreszcie wybudować przyzwoitą autostradę, bo ta jednopasmówka jest курва niebezpieczna… w Balongu podczas zawodów spotkałem Piotra Romanowskiego /tego w masce z kory na zdjęciach powyżej, poniżej?/. dopiero co wrócił z doliny Rospudy. manifestował przeciwko budowie autostrady, zgadzam się z nim i popieram, lecz teraz w samochodzie, podczas jazdy polską drogą, patrzę na to co się dzieje i się boję, czy dojadę żywy? czołowe zderzenie przy prędkościach jakie rozwijamy jest zazwyczaj śmiertelne. a to że siedzę z tyłu przed niczym mnie nie chroni. paranoja.
w tej kwestii jestem głębokim pesymistą… rozwój cywilizacyjny niesie z sobą nieuchronną zagładę natury, jej siedlisk, uroczysk takich jak to nad Rospudą… czy istnieje jakieś wyjście? może tak, lecz potrzebna jest wysoka świadomość połączona z rezygnacją z potrzeb, na przykład samochodu. gdyby było mniej aut, nie trzeba by było rozbudowywać dróg, ale zdaję sobie sprawę, że to głupie gdybanie. przecież właśnie wiozę tyłek na tylnym siedzeniu mazdy. i pewnie nie było by mnie na Warmii, i nie oglądałbym rzutu młotkiem i tym samym ominął by mnie asumpt do kontestacji masowej kultury, czym chlubię się i szczycę… курва! jakie to wszystko jest pojebane. jak się w tym uczciwie znaleźć?

przepraszam za przekleństwa, lecz nastąpiło gwałtowne ocieplenie i jestem rozjątrzony… poza tym najgorsza jest bezsilność. bo co mogę zrobić? czy jestem w stanie kogokolwiek przekonać by nie kupował samochodu? by kupił sobie rower? a na dłuższych trasach korzystał z pociągów!
+
trzeba mieć wiarę w możliwość zmiany świata /wtedy wypada zabrać się do pracy u podstaw i edukować zachłanne społeczeństwo/ albo należy uwierzyć w przedustawny porządek, który pachnie fatalizmem i dać sobie spokój. ta, druga opcja jest mi bliższa. dlatego wracam do mej pustelni kleparskiej i na wirtualną bocznicę i mam nadzieję, że tam dotrę /przy okazji chciałbym zwrócić uwagę czytelnika na zbieżność słów wirtualny i virtù znaczy cnota :>/.

bocznica. właśnie bocznica… w księgę gości wpisał mi się w październiku niejaki KoniAK z tekstem: jest tylko jeden prawdziwy bocznicowy blog. miał na myśli własny blog na portalu blox.pl. dziwne – pomyślałem – o co mu chodzi? chłopak ma pretensje do bycia tym pierwszym? a może tym jedynym, który wpadł na pomysł zjechania na boczny tor?
bocznic jest tyle ilu ludzi rozczarowanych głównym nurtem, “autostradą do nieba”. widać to wyraźnie na Warmii. tam, w okolicy Jonkowa niektórzy żyją “na bocznicy” już od kilkudziesięciu lat. pierwsze polskie pokolenie hippi i nie tylko. wyjechali z miasta, oddalili się, odeszli “na pustynię”, żyją tam i robią swoje, na przykład sieją lawendę… piękne miejsce. teren polodowcowy, pofałdowana morena czołowa, pagórki, lasy i jeziora, ustronne uroczyska. szkoda, że tak daleko. wpadałbym tam częściej z mej wirtualnej na ich wiejską, sielankową?
a… znalazłem się tam czystym przypadkiem, jeśli nie wierzyć w harmonię przedustawną :> o mistrzostwach w rzucie młotkiem słyszałem od lat. ale było za daleko, poza tym zimą… bez samochodu :> za wielkie poświęcenie. aż tu w zeszły czwartek zadzwonił do mnie Maciek. poprosił czy pod jego nieobecność zajmę się kotami. a dokąd się wybierasz? – pytam.
— na Warmię, na Mistrzostwa w Rzucie Młotkiem…
— no jasne, że się zajmę – odpowiedziałem myśląc sobie z cicha: szkoda, że te koty, bo też bym się wybrał i zobaczył wreszcie tę słynną hecę… więc, po telefonicznej rozmowie byłem przekonany, że przez najbliższy wikend czeka mnie zajmowanie się cats’ami:> a tu niespodzianka. w piątek rano, w dzień wyjazdu, zjawił się u mnie w stróżówce Maciek z Jowitą. zostawili mi klucze a na odchodnym, stojąc już we drzwiach, mówią: a może zabierzesz się z nami? decyzja musiała być natychmiastowa, miałem niby coś zaplanowane, na bloga miałem pisać :> no i te koty… ale jeśli padła propozycja, zważywszy moje “ciche” pragnienia, rzuciłem monetą ku temu przeznaczoną /jest to niemiecka dwueurówka – wrona kracze tak :>/ i zostałem zobligowany do jazdy, ponieważ monecie nie wolno się sprzeciwiać… :> w ten sposób po całodziennej ciężkiej jeździe, uff te polskie drogi, szczęśliwie dotarłem na Warmię.
+
post scriptum à propos nadszarpniętej bocznicy…
na stronie internetowej stowarzyszenia PRAFFDATA /organizatorzy Mistrzostw Świata…/ znalazłem ciekawe pojęcie: alienground. z niezupełnie jasnego i nieco zawiłego tekstu mającego na celu umiejscowienie terminu w kontekście filozoficzno-kulturowym wynika że: alienground jest prostą konsekwencją, nowym wcieleniem undergroundu oswojonego i “rozbrojonego” przez masskulturę… alienground… podoba mi się to pojęcie, jest w nim coś co “mnie łechce” :> to chyba owa bocznicowość, o której tyle dzisiaj naplotłem. mylę się? nieważne. na horyzoncie Kraków. wkrótce wysiądę z mazdy. dosyć tej jazdy!

rzut młotkiem do telewizora

XVII Mistrzostwa Świata Balong 2007




na fotokopiach fragmenty opowiadania Maćka Prusa pt. „Mistrzostwa świata w rzucie młotkiem do telewizora” opublikowanego w zbiorze Błędnik.

12 dni i 13 nocy w dolinie Rospudy