współczesny kunst…

w towarzystwie trzech Włochów. mieszkamy w hostelu na Rosa Luxemburg Platz, w centrum byłego wschodniego Berlina. w oczekiwaniu na wydarzenia, które nas tu sprowadziły, kręcimy się po mieście piechotą albo z pomocą wygodnego metro. zwiedzamy muzea. dla mnie – przez ostatni miesiąc pracownika fizycznego to atrakcyjna forma kulturalnej “reanimacji”. na dobry początek, w berlińskim Gugenheimie obejrzałem wystawę Joseph Beuys & Matthew Barney /nie będę się w tym miejscu wysilał na historyka sztuki ani na jej krytyka. jeśli ktoś nie zna dokonań pierwszego Artysty proszę skorzystać z na p. wyszukiwarki google. zaś drugiemu, chyba nadal obecnemu mężowi Björk, wyświadczę tę przysługę, że założę linka na stronę poświęconą jego słynnemu cyklowi Cremaster
cóż. wystawa bardzo podniosła mnie na duchu, była bowiem niewątpliwie budowlana. instalacje /również elektryczne/ ciężkie rzeźby z topniejących materiałów izolacyjnych, w ogóle…

potem była wystawa sztuki współczesnej w Hamburger Bahnhof, starym dworcu kolejowym przerobionym na galerię. niezła przestrzeń, można Niemcom pozazdrościć, to nic bo czekała tam na mnie niespodzianka. otóż przed niezłą kolekcją obrazów Endiego Warhola zobaczyłem na ścianie płótno z wymalowanym nazwiskiem Rafała Bujnowskiego z krakowskiej Grupy Ładnie. przed laty, Rafał prowadził uliczną, bilbordową Galerię Otwartą zrobiłem z nim wtedy nieważny twórczy interes. teraz wisi w Berlinie za sprawą innego malarza, Zbigniewa Rogalskiego.

tryptyk Nietzsche, Schopenhauer, Kant, przyznaję. tak. podoba mi się i dobrze wygląda na ścianie w Berlinie.

a dalej była ogromna wystawa multimedialna: jenseits des kinos: die kunst der projektion /poza kino: sztuka projekcji/. napatrzyłem się do ostatka, aż zaczęli zamykać Bahnhof i reszta rzeczy musiała pozostać dosłownie na “do widzenia”. wychodząc wpadłem jeszcze na miły akcent: Benjamin. to ja, a poza mną jeszcze niemiecki filozof postmodernista i teoretyk sztuki. cała sala wyłożona była holograficznymi tablicami, na których mieniły się i przenikały wzajemnie jego słowa. krążyłem w pośpiechu wśród pojawiających się sensów i znikających znaczeń, by zdążyć na ostatni dzwonek. dostawałem od tego wszystkiego zawrotu głowy.
Berlin. Benjamin. Berlin. Benjamin. Berlin. Berlin. Berlin…

bezrobotny Lucyper

“…z mojej strony, kiedy sam podejmuje albo przysłuchuję się dyskursom filozoficznym, doświadczam wzniosłej radości pozbawionej jakiejkolwiek kalkulacji, zamiarów czerpania korzyści. natomiast wobec innych dyskusji zwłaszcza waszych, dobrze sytuowanych i pewnych siebie ludzi czynu, czuję się zażenowany i współczuję wam moi towarzysze, ponieważ sadzicie że coś robicie, podczas gdy nie robicie nic. swym teatralnym szeptem być może głosicie, że jestem jakoby bezrobotnym Lucyperem i sądzę, że owo przekonanie wasze jest szczere, ale ja na ile was postrzegam i oceniam, nie jestem kimś kto sądzi, więcej, wiem to z pewnością.”
fragment Sympozjonu Platona w moim swobodnym tłumaczeniu z włoskiego.
pozdrawiam kolegów filozofów :>

powyżej: zestaw do nawigacji – stymulacji i stagnacji

brat nasz

…pouczał, iż należy powstrzymywać się od jedzenia bobu, tak jak od ludzkiego mięsa. Jest poświadczone, iż zabraniał tego z następujących powodów: gdy pierwsza przyczyna i początek zostały zmieszane i liczne [elementy] rozsiane i rozproszone w ziemi obróciły się w zgniliznę, w niedługim czasie narodziło się i rozdzieliło to, co odrębne; gdy jednocześnie narodziły się istoty żywe i wyrosły rośliny, wtedy z tej samej zgnilizny powstali ludzie i wykiełkował bób. Przytaczał na to oczywiste dowody: jeśli ktoś gryząc bób, po zmiażdżeniu go zębami, położy go na krótko w palących promieniach słońca i za chwilę powróci, poczuje zapach rozlanej ludzkiej krwi; jeśli zaś ktoś w czasie kwitnienia bobu zerwie kawałek brązowiejącego kwiatu i włoży go do glinianego naczynia, a przykrywszy pokrywką zakopie w ziemi i zakopany przetrzyma przez dziewięćdziesiąt dni, a następnie wykopawszy odkryje pokrywkę, zamiast bobu znajdzie głowę dziecka albo wstydliwą część kobiecą.
   Porfiriusz o Pitagorasie

znając zalecenia Mistrza, kupiłem dzisiaj bób i ugotowałem 25 deko zarodków… właśnie obłupuję je ze skórki i jem. zgrzeszyłem.
   bób stanowił podstawowy składnik diety Starożytnych /piekli z niego nawet chleb/, dlatego zakaz jego spożywania powodował radykalną zmianę diety. pitagorejczycy w ogóle byli wegetarianami z powodu wiary w metempsychosis. ciekawe czym się żywili?