surogatka

wstęp

sytuacja przedstawiona chociaż oparta o konkretny przypadek, posiada wymiar ogólny. nazwałbym go: uniwersalno-prowincjonalnym :> oprócz kontekstu ewidentnej arcyplotki, w którym bardziej interesował mnie mechanizm jej działania, motywy i reakcje, niż kto z kim gdzie i kiedy… ciekawa jest też ewolucja światopoglądu dokonująca się w wyniku zmiany perspektywy z lokalnej na krajową /nie wspomnę o światowej czy orbitalnej :)/ lecz… najważniejsze w tym wszystkim, że opowiadanie Surogatka nie powstałoby, gdyby nie nagła śmierć Wodza :( i gdyby na stypie po nim, ktoś nie przypomniałby akcji, w której Wodzu odegrał przecież rolę… i zastanawiano się w gronie, jak było naprawdę? i każdy miał inną wersję, i każdy pamiętał inne szczegóły, aż wreszcie jeden zabrał głos, i rzekł: nieważne jak było, ważne jak zostanie w piosence…
i wtedy pomyślałem, że mogę napisać własną wersję.
zwłaszcza, że nie do końca wywiązałem się z zadania dla „wkręcającego” magazynu.
jednak miałem wątpliwości. natury moralnej. wodzu umarł i żeber mi nie połamie :> ale mogą oberwać inni.
— tym bym się nie przejmował - powiedział MLB, czym nieco mnie uspokoił. ruszając z lekka temat dodał - nie trzeba po nazwiskach :>
— a jeśli tak, aby w googlach nie można było znaleźć - kwituję.
było to w Pięknym Psie i nie siedzieliśmy przy barze.

postrzyżyny

wspomnienie przedwczorajszego blichArtu – Jahreakh